Bezkres, śmierć. Czasami nachodzi ochota by umrzeć, spojrzeć w zwykłe niebo i podziwiać uczucie własnej niedoli; dochodzi potrzeba zatracenia się w tym właśnie momencie. Bez szukania rozwiązania!, przyczyny, skutku… Tak się zdarza, że własne nieszczęście nam nie wadzi, chcemy skazać się na autodestrukcję i po prostu zniknąć wraz z podmuchem wiatru lub promieniami słońca, jak tęcza. Ale to jest moment. Uczucie mija, szybciej, wolniej, nieważne, m i j a, choć znaczenia wydłuża czas i nasze męki. W wyjątkowych przypadkach przedłuża się z dnia na dzień, zmienia się w tygodnie agonii, aż wybija miesiąc; pierwszy, potem drugi, trzeci. Przybywa jeden uśmiech na wiele przepłakanych nocy. Katusze, ale można w nich odnaleźć spełnienie, nie szczęście. A będąc nieszczęśliwym nie żyje się prosto, a błoga monotonia nie zagarnia pod skrzydła. Każdy dzień jest walką, którą stacza się samemu i śmiać się chce w głos, gdy inni tych prób nie dostrzegają, zbyt zajęci własną pociechą. Ale dochodzi do tego myśl, że może ci ludzie uśmiechają się tak jak ty, tak samo sztucznie i bez wartości, kryjąc za głosem smutek, a łzy zostawiając na samotną noc. Nawet w takim obliczu szukamy kogoś, kto nie zetrze nam łez, a zapłacze w jednym rytmie.
Dla wielu smutek to choroba, a dla innych sen niezmieniający się co noc, a trwający i ciągnący się w nieskończoność: łatwo o nim zapomnieć, ale nie sposób z nim żyć również w dzień.
— Czuję się, jakby minęły trzy tygodnie, a nie trzy dni — zagaiła Ginny, porywając szybko półmisek z jajecznicą i wrzucając całość na swój talerz. Kawałki smażonego jajka pospadały na stół, ale wszyscy byli zbyt rozkojarzeni z niewyspania, aby zwrócić na to niedbalstwo uwagę. Prócz Hermiony, która przyglądała się jej wyjątkowo twardo; niewyspana Ginny przyjmowała jedzeniowe zwyczaje swojego brata. — Nie patrz tak na mnie, jestem głodna
— Jakbym słyszała Rona.
— O wilku mowa… — szepnęła Ginny, śledząc pilnie drzwi od Wielkiej Sali. Przeniosła potem wymowny wzrok na Hermionę, pt. Co ty tu jeszcze robisz? — Masz jeszcze szansę uciec. Albo zostań! — dodała szybko. — Zajmiesz czymś Rona, kiedy będę podrywała Harry'ego.
— Wy jeszcze…
— Właśnie nie — wymruczała, zaciskając usta i kręcąc głową, że rude kosmyki spadły jej na oczy. Hermiona nie mogła dostrzec jej wyrazu twarzy. Mogła tylko snuć domysły.
Harry i Ron szli w ich stronę, patrząc trochę niepewnie na Hermionę, która nie pokazywała się na posiłkach od trzech dni; nie mieli szansy z nią porozmawiać, odkąd ulotniła się z ostatniego wywiadu w Ministerstwie Magii. Wszystko przez te dziwne niedopowiedzenia o przyszłości, na jaką się zdecydowali. Mieli we trójkę zostać aurorami, walczyć ze złem… Harry dopiero po fakcie skojarzył, że tylko on i Ron rozmawiali na ten temat jak na emocjonującym meczu, a Hermiona w tym czasie siedziała obok i czytała jakąś książkę albo robiła inne, mądre rzeczy, w żaden sposób nie komentując i c h wspólnych planów.
— Hermiono — uśmiechnął się w stronę przyjaciółki, kręcone włosy związała w niedbałego kucyka, a pojedyncze, za krótkie loczki fruwały jej przy bladych policzkach. Kamienny wyraz twarzy dziewczyny wcale Harry'ego nie pocieszył. Ron usiadł po prawej stronie Hermiony, Harry po lewej. Zrobili to powoli, jakby, spłoszona gwałtownością, dziewczyna miałaby uciec na kolejne trzy dni.
— Cześć — uniosła kąciki ust. Oczy chłopaków od razu rozbłysły. — Jak tam? Jaki dostaliście przydział, bo nie było nawet czasu, żeby o tym pogadać… Ja mam cały hangar do wyremontowania na głowie. — Westchnęła cicho, krojąc jednocześnie swojego omleta nadziewanego porzeczkowym dżemem. Jednak to nie zabrzmiało marudnie, Hermiona była rozpromieniona na wspomnienie o hangarze, jakby czerpała radość ze swoich wymagających obowiązków i trudu, z jakim je wykonuje.
Ginny wywróciła oczami, pochłaniając ostatni kęs zjadliwej jajecznicy, którą zapiła czarną kawą. Harry i Ron siedzieli wniebowzięci, że nie są zmuszeni Hermiony przepraszać, a tym bardziej znowu się kłócić. Nie wrócili już do tematu przyszłego zawodu, a za to z zapałem zaczęli opowiadać i narzekać na przydział grupy budowlanej, jaka im się trafiła.
— Daj spokój, mam Zabiniego… na sam jego widok mną trzęsie — powiedział Harry, dziękując mimochodem Ginny, która podała mu kubek z herbatą, plastrem cytryny i dwoma łyżeczkami cukru, czyli taką, jaką najbardziej lubił.
— I tak nie przebijesz Malfoya. — Ron uniósł wysoko brwi, nawet nozdrza mu zadrgały. Czwórka przyjaciół spojrzała automatycznie na stół Slytherinu, gdzie siedzieli wymienieni Ślizgoni oraz Teodor Nott. I jeszcze dziewczyna z kruczoczarnymi do pasa włosami, lecz ona jadła w samotności, w znacznej odległości od Malfoya i jego bandy. — Mam ochotę mu wetknąć kij w…
— Ron! — skarciła go Hermiona.
— Mówię serio, to kompletny kretyn — warknął, machając widelcem w powietrzu i na potwierdzenie swoich słów, wtykając sobie w całości nadzianego naleśnika do ust. Hermiona skrzywiła się, ale nie chciała go upominać w pierwszych minutach, gdy się pogodzili. Ginny zajęła Harry'ego rozmową o Błyskawicy, manipulując tym tematem tak, aby go zaprosić na odwiedzenie szkolnego boiska tylko we dwoję. Hermiona zaś zagadała Rona, który kilka razy chciał wtrącić swoje trzy knuty do rozmowy przyjaciela z jego siostrą.
— Wiem, wczoraj go spotkałam wychodząc od Extance…
— Zaczepił się? Powinien nam czyścić buty, że nie trafił do Azkabanu. — Rzucił w stronę Malfoya nienawistne spojrzenie, którego arystokrata zwyczajnie nie zauważył, zajęty rozmową z Nottem. A nawet gdyby, pewnie by go to spojrzenie nie obeszło. Hermiona na chwilę przestała słuchać swojego rudego przyjaciela, wpatrzona w Teodora, bynajmniej nie jak w obrazek. Pracowali razem już trzy dni, w których rzadko kiedy się odzywali. Ale on również nie robił sobie przerw, nie wychodził na obiad czy kolację, nie przerywał swojej pracy, narzucając na siebie konkretne tempo. Nie czuła się komfortowo, kiedy spędzała z nim tyle czasu. Ale również nie zamierzała ustąpić, remont był w momencie kulminacyjnym. Byli blisko połowy, Hermiona szacowała, że praca skończy się równo z pierwszym tygodniem.
Była dumna z roboty, jaką wykonała. Postęp gonił postęp. Ale to również niosło za sobą jakąś cenę. Nie spędzała tyle czasu z przyjaciółmi co z Teodorem Nottem. A jego obecności nie potrafiła jeszcze tolerować… nie znaczyło to jednak nic.
Zazwyczaj ona i Nott pierwsi przychodzili do hangaru. A wychodzili jako ostatni, zawsze przy dziwnym milczeniu, ale jednak podchodzili do swojego zadania równie poważnie, wykonując więcej niż Spinnet, Corner, Bones, Chang i Luna razem wzięci. Ubolewała, że to właśnie Nott jest równie pracowity, na pewno lepiej znosiłaby obecność Luny albo chociaż Cornera.
Ale, patrząc na to obiektywnym okiem, Nott nie rzucał głupich kpin na wiatr. Był raczej małomówny. Tłumił swoją prawdziwą naturę czy po prostu był wyjątkiem potwierdzającym regułę, że każdy Ślizgon to uprzedzony idiota? Nie chciała nad tym dywagować. Jeszcze trochę, a zacznie przyzwyczajać się do obecności Teodora, co byłoby najdziwniejszą rzeczą, na jaką by się zdobyła, wliczając w to napad na bank Gringotta.
—… Mówiłem, że to kretyn, ale zrozumiem, jeśli zaprzeczysz — podsumował Ron. — Hermiono, słyszałaś co powiedziałem?
— Oczywiście!
— Czyli się zgadzasz?
— Eee… tak, w sumie tak, Malfoy to w końcu idiota.
— Naprawdę się zgadzasz?! — zapytał, robiąc ogromne oczy i opuszczając widelec z brzękiem. Ginny i Harry na chwilę oderwali od siebie maślane spojrzenia, wpatrując się to w Hermionę, to w Rona.
— To właśnie powiedziałam. — Zmarszczyła brwi.
— Jesteś najlepsza, Hermiono. Nie mogę się doczekać, aż powiem wszystko Susan… Ale się ucieszy! — Śmiał się, kręcąc głową, jego policzki pokryły się w całości purpurą.
— Susan? — zdziwiła się.
— No tak, to o nią mi chodziło… jest w twojej grupie budowlanej i od dawna mi się podoba… nie mogę uwierzyć, że zgodziłaś się, żebyś ją oddała do mojej grupy, a w zamian wzięła Malfoya!
Ginny otarła łzy z policzków, dalej błogo wspominając prawdziwy miszmasz na twarzy Hermiony. Nigdy nie wyglądała na tak zdziwioną i zrozpaczoną jednocześnie. Harry i Ginny zwijali się ze śmiechu, a Ron całkowicie pochłonięty swoją nowiną, pobiegł w stronę Susan. Nawet nie zauważył, z czego rżą jego siostra i przyjaciel.
— Nie mogę w to uwierzyć — mruknęła Hermiona, naprawdę bliska wydrapania sobie oczu. Ginny zamrugała, próbując odgonić od siebie łzy śmiechu.
— Wiesz, że gadasz do siebie?
— Ginny…
— Co? — zachichotała.
— Po prostu zamilknij.
Szły żwawym krokiem do swojego dormitorium, omijając zbyt roześmianych ludzi, którzy wytrącali Hermionę (jeszcze bardziej) z równowagi. Patrzyła na nich równie przychylnie co na sklątkę tylnowybuchową, gdy tylko zachodzili jej w drogę. Ginny chwilami musiała przytrzymać sobie usta dłonią, gdy Hermiona robiła tę minę, jakby miała się zaraz rozpłakać, powtarzając w kółko: nie mogę w to uwierzyć.
Miały jeszcze półgodziny do rozpoczęcia się kolejnego dnia ich remontowej pracy. Ginny musiała zmienić swój strój na typowo roboczy, a Hermiona postanowiła jej łaskawie towarzyszyć; emocjonalnie przygotowując się na spotkanie z Draconem Malfoyem. Człowiekiem tak strasznym w jej wyobraźni, że naprawdę nie wyobrażała sobie spędzić całego maja, potem czerwca... i lipca… i, Merlinie, sierpnia… z nim w jednej grupie renowacyjnej. Ta wizja była jak zły sen. Spotykała na swojej drodze wielu różnych, mniej lub bardziej ciekawych ludzi. I nigdy nie chciała nikogo potępiać, nie zniżać się do poziomu nienawiści, tolerować… ale Malfoy musiał zawsze być na specjalnych prawach. Jak nie u Snape'a na eliksirach, to w jej głowie. Nie chciała go nienawidzić, być obojętna, wydorośleć, ale słowa były raniące, nawet jeśli tego przed nim nie okazywała. Sam jego widok wprawiał ją w emocjonalny dyskomfort. Był jej obcy i zły. Nie mogła wziąć sobie przerwy od nienawidzenia go, zawsze musiała być w gotowości.
— Nie myśl już o tym — powiedziała Ginny, wzdychając. Hermiona nie była zła, a wyraźnie smutna, zmizerniała. A Weasley na pewno nie chciała śmiać się jej kosztem, więc postanowiła się opanować. — Może będzie siedział cicho… oddelegujesz go na drugi koniec hangaru, jak najdalej od siebie, i po sprawie.
— Jestem ciekawa, jak będzie przyjmował moje rozkazy.
— Wkrótce się dowiesz — podsumowała Ginny, zaszczycona potem ponurym spojrzeniem. Były już blisko wejścia do pokoju wspólnego Puchonów i miały coraz mniej czasu do ogólnej zbiórki.
— Ta, grupa Pottera… żebyś ty, kurwa, widział, jak… O, Weasley — zza rogu wyszedł Zabini, a tuż obok niego Malfoy. Czarnoskóry chłopak, obcięty na zapałkę i jak zwykle opanowany, przystanął, gdy zobaczył dwie Gryfonki. To mogło oznaczać tylko kłopoty, Hermiona spojrzała na Ginny przelotnie, ale ona wyraźnie nie miała tych samych obaw; przewróciła oczami i poszła dalej, ignorując wymownie Zabiniego.
— Uciekasz, Weasley, naprawdę?
Zakpił, zakładając ręce na torsie. Hermiona przystanęła nieco zdezorientowana i, co dziwniejsze, razem z Malfoyem biernie obserwowali Ginny, która odwróciła się na pięcie i spojrzała z obrzydzeniem na Blaise'a. Jego zawadiacki uśmieszek był tak denerwujący, że Ginny zadrgał policzek, a jej ramiona spięły się. Stanęła sztywno, jak na baczność, milcząc i tocząc walkę na spojrzenia z ciemnoskórym chłopakiem. (Hermiona nie pamiętała, by kiedykolwiek ona i Zabini ze sobą rozmawiali, więc stanęła nieco wryta w podłogę, obserwując wszystko z mieszanymi uczuciami… Kątem oka spojrzała na Malfoya, ale traktował ją jak powietrze, opierając się nonszalancko o ścianę i czekając, aż Blaise skończy… cokolwiek on robił).
— N i e u c i e k a m. Ignoruję. Jest różnica. — Powiedziała bardzo cicho. Hermiona otrząsnęła się z pierwszego szoku i postanowiła przypomnieć, że Ginny nie jest sam na sam z Blaisem, więc odchrząknęła znacząco. Przykuła trzy pary oczu: czarne, brązowe i szare. Weasley wzięła głęboki oddech i poszła za Hermioną, która już dreptała w dalszą drogę do dormitorium, nie odwracając się za siebie.
Za nimi rozniósł się krótki, głęboki śmiech Zabiniego. Malfoy nie dał o sobie w żaden sposób znać.
— Ciekawe, Weasley… bardzo ciekawe — zawołał, zanim zniknęły za zakrętem. Wejście do pokoju Puchonów było opustoszałe z uczniów lub absolwentów. Hermiona stanęła gwałtownie w miejscu.
— Co to było? — zapytała, marszcząc czoło i obserwując przyjaciółkę ze znacznym dystansem, jakby oceniając każdy jej szemrany ruch. Ginny przystąpiła z nogi na nogę, jej mina skwaśniała, wpatrzyła się w coś na ścianie. Może w pochodnie, a może w mężczyznę na obrazie, który udawał, że śpi, chociaż uchylał oczy raz po raz, nasłuchując. Ginny wyraźnie myślała nad odpowiedzią, ale kiedy odezwała się, powiedziała to ze sobie dobrze znaną stanowczością. Ale i nawet w tym krótkim zdaniu był wyczuwalny smutek.
— Ty masz Malfoya, ja Zabiniego.
Hermiona przyjęła to bez szoku. Przez dłuższą chwilę szukała fałszu w brązowych oczach, ale Ginny już była daleko myślami. W końcu Hermiona pokiwała głową, komentując wszystko zwykłym, uległym: okej.
— Chodź się przebrać.
— I tak już nie zdążymy. — Ginny machnęła ręką, przystając w salonie i czytając coś na tablicy ogłoszeń. — Wywiesili listę, kto ma następną wizytę u Extance… Pewnie same czubki… HA! Zabini też tu jest. Wiedziałam, że ma nie po kolei.
Hermiona nie spojrzała na listę, przeszła obok obojętnie, a będąc w połowie drogi do sypialni, zatrzymał ją zmieszany głos Ginny.
— Hermiono…
— Chodź już! Wiesz, że nie lubię się spóźniać… — powiedziała dosadnie, odwracając się do przyjaciółki z wypisanym zniecierpliwieniem na twarzy; czasami nie rozumiała, jak można tak bagatelizować czas. Ale przypominając sobie liczne wyjazdy z Nory na pociąg do Hogwartu, niemalże za każdym razem spóźniając się z rodziną Weasleyów, znalazła odpowiedź na swoją ciekawość. Ginny patrzyła oczarowana na tablicę. Miała rozchylone usta i szeroko otwarte oczy. Po chwili zwróciła swoją uwagę na Hermionę, jak gdyby widziała ją pierwszy raz w życiu.
— Jesteś na tej liście.
— Co?
— Jesteś na tej liście.
— …
— … razem z Malfoyem.
*
Rozdział napisany już w niedzielę (?), ale poprawianie jednej wersji jest po prostu straszne. Ale co ja się będę żalić! Ten rozdział jest już takim wyjściem ze wstępu. Teraz tylko trzeba znaleźć czas na pisanie, sen i naukę; o nic więcej nie proszę. A jak u Was mija wrzesień? Ja próbuję zachować optymizm, a Wy?
No cudo. Teraz to będzie się działo c: Rozdział przeczytałam w 7/8 rano, ale dopiero teraz udało mi się dokończyć. Będzie blinny! No, ale czego się mogłam spodziewać :3 To spotkanie na korytarzu było ciekawe i takie fajne xd Dziwi mnie, że Malfoy był (udawał?) obojętny. Jakby wiedział, że Blaise ma coś do Gin, bo nie wydaje mi się, żeby nagle zaczął ją zaczepiać :v Wizyta u Extance będzie super, ja już to wiem ♥
OdpowiedzUsuńU mnie dalej jest super :3 Mam już kilka ładnych ocen i udało mi się nie dostać jedynki (to trzeba mieć talent Bl).
Życzę czasuuu! Najlepiej jakichś 5 dodatkowych godzin w ciągu doby. No może 10.
Do następnego ♥
Dziękuję! Mam nadzieję tylko, że nie było dużej ilości błędów. :)
UsuńBlinny… Hehe, zobaczymy. (Przypominam tylko, że Ginny próbowała zainteresować sobą Harry'ego w Wielkiej Sali).
Ja mam tylko jedną 5, a tak to wczoraj był sprawdzian z matematyki i poszłam na niego z gorączką… chcę chociaż 3. :')
Tak, pięć dodatkowych godzin, byłoby idealnie. W końcu bym się wyspała. Do następnego! (Tobie też życzę czasu).
oj zaczyna się dziać ;) Najlepszy był moment gdy Hermiona się wyłączyła i nie dosłyszała czegoś tak ważnego ;) Cały rozdział czyta się wspaniale i nie mogę się doczekać dalszego ciągu! a jeśli chodzi o mój wrzesień to makabra. Jestem po prostu zbyt leniwa do gimnazjum i gdy w podstawówce nauka na przerwach się sprawdzała, to teraz od czasu do czasu lepiej byłoby zajrzeć do plecaka, a mi się zwyczajnie nie chce. Powoli zaczyna mi się to odbijać na ocenach a do tego nie chcę dopuścić i jeszcze ta chemia i fizyka ;( normalnie jak chwilę posłuchałam to zrozumiałam że jestem czarną owcą w rodzinie i mistrzem w tej dziedzinie nie będę :) Tak więc ta chwila przyjemności podczas czytania nowych rozdziałów jest super, a poza tym przynajmniej podczas czytania wszystko rozumiem ;) Dobra koniec tego marudzenia pozytywne jest to, że świetnie bawię się na przerwach z koleżankami, więc jakiś plus jest, bo w takiej dziurze mieszkam że tu nikogo się nie spotka, a w szkole sama śmietanka towarzyska ;) Poza tym jutro wielkie głosowanie, bo będzie wybór samorządu szkolnego, a mi 3 lekcje odpadają, bo głosy będę liczyć ;) przepraszam, że zanudzam swoim nudny życiem ale sama zaryzykowałaś to pytanie, a ja po prostu lubię gadać, lub jak w tym przypadku pisać ;) Tak więc pozdrawiam i weny życzę!
OdpowiedzUsuńJa mam często właśnie takie zawieszenia, jakie miała Hermiona. Śmieszna sprawa. :D
UsuńJa całe gimnazjum leciałam na ściągach, chociaż uczenie jest po prostu lepsze dla zdrowia psychicznego, ale wiem, że czasem się po prostu nie chce (w liceum też się nie chce, serio, chociaż lekcje są o niebo ciekawsze niż w gimnazjum).
Fizyka i chemia na poziomie pierwszej klasy nie jest straszna, naprawdę. Nie rób sobie zaległości, bo wyjdziesz na tym tak samo jak ja; nic z chemii nie umiem, chociaż przechodziłam zawsze na piątkach i czwórkach - mistrzyni ściągania.
Ou, widzisz, szkoła zbliża ludzi. Ja też poznałam multum świetnych osób. Oby i jak się bliżej poznacie było tak świetnie, bo różnie to bywa, zwłaszcza w gimnazjum (złe wspomnienia, haha).
Nie zanudzasz mnie, przecież sama zapytałam, koleżanko. Dobrze, że Ci się układa w szkole (nie licząc okropnej chemii i fizyki). Też pozdrawiam!
Witam wspaniałą autorkę po długim czasie mojej nieobecności :D
OdpowiedzUsuńKolejny blog i kolejna świetna historia.
W końcu mam czas i siły na czytanie.
Prawie całe wakacje bez neta więc nie mogłam czytać a tym bardziej komentować poprzedniego bloga :(
Co do września to szału nie ma, dupy nie urywa ale idzie przeżyć :)
Od poniedziałku jestem w domu chora i powoli dostaję szału zamknięta w czterech ścianach mojego pokoju :/
Co do opowiadania . . .
Zaczęłam dzisiaj bo musiałam skończyć twoje poprzednie opowiadanie ale muszę stwierdzić że jak na pierwsze pięć rozdziałów jest ciekawie.
Podoba mi się pomysł z panią psycholog.
Mam nadzieję że nie będzie podobna do mojej brrr bo nie zdzierżę.
Malfoy i Granger na jednej sesji?
To będzie ciekawe :D
Nie wiem jak oni to przeżyją . . .
Wstawiaj szybciutko nowy rozdział żeby było co komentować :P
Serdecznie pozdrawiam i dużo weny życzę Senri97 xd
Ach, miło Cię znowu widzieć! Niestety, ja też jestem chora, ale mi siedzenie w domu nieszczególnie przeszkadza. Mam tyle czasu na pisanie, ile chcę; cudowne uczucie, bardzo polecam.
UsuńDobrze, że jest ciekawie, a nie nudno, w końcu to dopiero wstęp, on z reguły jest nudniejszy niż reszta opowiadania. No ale cóż.
Rozdział już prawie skończony, chyba wstawię jutro. (:
Co tu tak mało komentarzy...... LUDZIE, OBUDŹCIE SIĘ W KOŃCU, LENIE ŚMIERDZĄCE, KAPCIE STARE..........
OdpowiedzUsuńZa to co teraz napisałaś, nie powiinnaś dostać komentarza, stara skarpeto.,.,.,! Ale dobrze, będę taka wspaniała i dostaniesz komentarz... Rozdział przeczytałam już dawno temu, ale wszyscy wiedzą i jest to fakt powrzechnie znany, że jestem leniem (hehehhe). WIĘC, rozdział jest.,.,., ten rozdział po prostu mnie powalił na ziemie i przygniótł, nie moge oddychać aż. Ta sesja z doktor Extance... Wow! Kiedy Ty to wymyśliłaś? Wszystkie pytania były serio tak realistyczne, żem nie wierzem. Końcowka mistrzowska, skręca mnie z niecierpliwości, co Ty dalej szykujesz..... A jak napisałaś mi, że masz 9 stron (TAK, MILI PAŃSTWO, DZIEWIĘĆ), to mnie zamurowało. Dobra jesteś!! Cóż jeszcze, hm... HAHAHHAHAHAH AKCJA Z RONEM HAHAHAHHAHAHA. Hermiona jest taka głupiutka, teraz ma na głowie dwóch Ślizgonow (w tym Malfoya, hihihihihihihhihihihihi). Po prostu nie moge sie doczekać, zaraz oszaleje z niecierpliwości... Napisałaś mi coś na gg, a więc skończe ten komentarz. Z anonima, bo nie chce mi sie logować na swoim koncie. :')
M.
Ludzie to lenie, ale tam trudno. Nie zależy mi na wymuszonej opinii. :)
UsuńOch, pani łaskawa się znalazła, pf ,.
Nie potrzebuje twojego komcia do szczęścia!11!!.jeden!!. Wiem, że jesteś leniem, ale ja wiem, że chociaż nie komentujesz, czytasz. To jest miłe, serio! Jedna z nielicznych rzeczy, w których jesteś miła. (:
(Rozdział wstawiam jutro, hehe).
Widzimy się na gg, stary kapciu.
Omnomnomnomnom 😍
OdpowiedzUsuńTrochę krótki i w sumie typowy zapychacz, ale przyjemnie się go czytało. Od początku czułam, że Malfoy i tak dojdzie do grupy Hermiony. Czekam na następny i pozdrawiam :*
Dopiero teraz jestem w stanie odpowiedzieć; wypadło mi z głowy. Nie pamiętam, ile ten rozdział ma stron, ale na pewno od 6-10, to nie tak mało. :')
UsuńHm, czy to zapychacz. Nie wiem, taki chyba po prostu mam styl. Do następnego! Pozdrawiam!
Uuu dzieje się! Zastanawia mnie jak ułoży się współpraca Hermiony z Malfoyem?
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej!