Hermiona nie wyobrażała sobie niewiadomo czego. Po prostu... Nie sądziła, że wejście do Wielkiej Sali, na zwyczajne śniadanie, będzie dla niej kiedykolwiek tak trudnym do zrealizowania zadaniem. Burzliwy weekend zapoczątkował emocjami, o których istnieniu już dawno zapomniała. Czuła wstyd. Negliżujący wstyd, gdy przechodziła korytarzami.
Wiedziała, że wyobraźnia tylko się z niej nabija i że wejście do Wielkiej Sali jest czymś zupełnie normalnym, ale było coś jeszcze; przeczucie, zdradziła cały zamek. Nie rozumiała niczego, nie potrafiła określić, dlaczego drżą jej dłonie i czemu brzuch zaciskał się w ciasny supeł...
Może to było tylko przeczucie, ale nie mogła przestać tego wszystkiego analizować.
Ludzie ją obserwowali spod lekko skacowanego wzroku, chociaż starała się przybrać normalną minę. Raz uśmiechnęła się, widząc znajomą twarz, ale nie dostała żadnej odpowiedzi. Musiała przyznać, że zachowuje się nienaturalnie.
— HERMIONA! — usłyszała krzyk za sobą. Ginny biegła do niej czerwona i zasapana. Na widocznym kacu. Co było takiego naglącego, by uprawiać jogging w takim stanie? — Jak dobrze, że cię złapałam. Chodź, nie możesz tam wejść.
— Słucham?
— Chodź, po prostu chodź. — Odciągnęła ją od wejścia do Wielkiej Sali. Kilka osób obserwowały je z dziwną dezaprobatą. Hermiona dziwiła się temu, krzyki były przecież w zamku na początku dziennym. Zawróciły, a Ginny wytłumaczyła jej, że kierują się do kuchni.
— Dlaczego nie możemy zjeść w Wielkiej Sali? — zapytała, chociaż w duchu poczuła ulgę. Mdłości i drżenie rąk odeszły. Ginny rzuciła jej wściekłe spojrzenie. Nie chciała nic więcej powiedzieć, dopóki nie znajdą się w ustronnym miejscu.
Hermiona zgodziła i o nic więcej nie zapytała, chociaż w środku płonęła z ciekawości. Ginny dawno nie zachowywała się tak konspiracyjnie. Dała się poprowadzić do kuchni, gdzie przywitane zostały salwą uśmiechów ze strony skrzatów.
— Co podać?
— Herbatę, kawę, a może soczek dyniowy?
— Ciasto, jajecznicę?
Hermiona poczuła ciepło rozlewające się na sercu i poprosiła z błyszczącymi oczami o herbatę z cytryną i dyniowe ciasto... ochota na coś słodkiego jej dzisiaj nie opuszczała. Ginny wystarczyła kawa na rozluźnienie nerwów.
— Więc... o co chodzi? — Hermiona zachęciła ją. Usiadły przy wysepce kuchennej. Ginny obróciła fotel, by były zwrócone do siebie twarzami. Wyglądała na spiętą.
— Hermiono. — Brzmiało oficjalnie! — Czuję się... oszukana?... i nie jestem pewna, jak mam reagować na twoje kłamstwa. Byłam z tobą szczera, gdy chodziło o Harry'ego i Blaise'a. Myślałam, że... możesz mi ufać — zirytowała się. — To nie jest obustronna przyjaźń!
— Jeśli chodzi ci o wczoraj, nie masz się czym przejmować. — Ginny wyglądała na zdruzgotaną jej tłumaczeniami. — Po prostu wracaliśmy z ratowania Bijącej Wierzby. Potrzebowałam jego pomocy, sama nie dałabym rady.
— Mhm... a powiesz mi, co to jest? — odparła smutno, wyciągając z kieszeni spodni dzisiejszego Proroka Codziennego.
Hermiona ze zmarszczonym czołem wzięła gazetę w dłonie. Nie wiedziała, na co ma patrzeć, ale gdy zobaczyła tytuł pierwszej strony i zdjęcie na pół okładki, poczuła jak zapada się w fotelu z otwartymi szeroko oczami.
— Ginny, ja...
— Daruj sobie — szepnęła.
Hermiona obserwowała ruchome zdjęcie, jak Malfoy stoi przed nią wyjątkowo blisko, a ona patrzy na niego szklistym spojrzeniem... wzrok z boku wyglądający na owinięty miłosną otoczką. Zdjęcie było ruchome, ale oni zastygli w miłosnej chwili, pełnej napięcia i przyspieszonych oddechów. Tak to wyglądało, ale Hermiona pamiętała przecież prawdę... pamiętała, jak się kłócili, a ona sekundę wcześniej była na niego taka wściekła.
Stali na hotelowym balkonie, w zaciszu nocy. Przełknęła potok śliny z trudem, obserwując ich skupienie na własnych oczach. Draco który miał odgarnięte włosy do tyłu, kilkudniowy zarost i tą arystokrację w swojej dostojności... Był przystojny.
Jakby Prorok Codzienny wyciął fragment z romantycznego filmu.
Tytuł głosił: Powojenny happy end czy maskarada?
Hermiona Granger, bohaterka czarodziejskiego świata, ostatnio nieaktywna bohaterka gazet, była widziana w mugolskiej części Londynu... z Draconem Malfoyem! Ułaskawionym śmierciożercą, którego proces sądowy jest w toku. Czy jest to akt prawdziwej miłości, wyrastającej z wojennego żalu czy maskarada, dziwny żart? Prorok Codzienny jest na tropie, śledzi dziwny zbieg okoliczności (...)
Hermiona nie była w stanie czytać dalej. Odrzuciła gazetę, która przeleciała przez blat i spadła na ziemię po drugiej stronie.
— To nie jest... to co myślisz? To nie jest nawet warte komentarza — wydukała Hermiona. Po kilku przerwach pełnych milczenia zebrała się w sobie, by spojrzeć Ginny w oczy. Z trudem przyjęła zawód, jaki w nich dostrzegła.
— Nie wiem, jak to odbierać... A może ty czujesz coś do niego?
— Nie, jasne, że nie! To zdjęcie jest całkowicie wyrwane z kontekstu. To moment, jak chwilę wcześniej darliśmy się na siebie w niebogłosy. Ginny, uwierz mi... — mówiła coraz głośniej. — Mnie i Malfoya nic nie łączy.
Wzrok Ginny wprawił Hermionę w zakłopotanie. Nie wierzyła jej.
— Nic mnie z nim nie łączy. Ostatnio... mam trudny okres i jestem zmuszona spędzać z nim większość czasu. Daleko nam do jakiejkolwiek sympatii.
— Powtarzałam sobie to samo dnia, w którym pierwszy raz pocałowałam Blaise'a — zauważyła. Wypiła do końca kawę. — I wierzę ci. Nie potrafisz kłamać... Dalej nie pojmuję, że spędziliście ze sobą weekend, Hermiono. Z MALFOYEM.
Zaśmiała się z niedowierzania. Nie biegała i nie krzyczała w niebogłosy, ale była naprawdę zła.
— Nie mogę sobie tego poukładać, Hermiono. To człowiek, który był skłonny stworzyć nam piekło na ziemi... Pomyśl tylko. Dużo nasłuchałam się o Malfoyu od Blaise'a. Raczej jest mi obojętny, ale to — wskazała na gazetę, której nie było widać. Pokręciła głową. — To cię zniszczy. Stracisz Rona, Harry'ego, wszystkich po kolei. Bo tak to zadziała. Nikt nie będzie myślał o Malfoyu, już go nienawidzą. Wszystko się skupi na tobie.
—Nie jestem już niczego pewna. Nie jest ze mną najlepiej — odparła.
— Chyba nie rozumiem.
— Okazuje się, że nie bez powodu chodzę do Extance — powiedziała cicho, upijając już ostygłą herbatę. Ginny zapatrzyła się na jakiegoś niezwykle ruchliwego skrzata, nim zerknęła na Hermionę.
— Koszmary wróciły?
— To jest mój najmniejszy problem. — Hermiona przymknęła oczy, czując trud w wypowiadaniu słów. — Jestem niemile zaskoczona, jak jest ciężko. Miało być przecież wszystko pięknie po wojnie... Czuję się jak oszukane dziecko, jakby mi zabrali lizaka i rzucili piasek w oczy.
— Hermiono... — szepnęła.
— Nie chcę się tak czuć, ale tak jest. Nie mogę tego odgonić. Chodzę do psychologa i wyznaję swoje uczucia, i automatycznie stają się one jawne dla mnie, Extance i Malfoya. Nie potrafię udawać, że jego obecność jest mi obojętna, bo nie potrafię kłamać.
Choć było to kłamstwo. Kłamanie wychodziło Hermionie coraz lepiej.
— Nie ma wojny, nie ma jej, ale nie potrafię się przemóc i iść na cmentarz poległych, Ginny... Próbuję nadążyć, przysięgam. Mam wrażenie, że zasługuję na obecność Malfoya. Myślałam, że go nienawidzę i że on też mnie nienawidzi, ale przez ten miesiąc czegoś nam zabrakło. Malfoy po prostu jest i nie mam na to wpływu.
Ginny zatkało, w jej oczach zakręciły się łzy. Hermiona wyglądała normalnie. Zaczęła jeść dyniowe ciasto, ale przeszła jej ochota na słodycze czy cokolwiek innego.
— Hermiono... — powtórzyła. Starła łzę, wstydząc się jej. — Nie wiedziałam.
— Nie przejmuj się. — Machnęła ręką. — Nie chciałam żebyś wiedziała, stąd to wszystko. Wiedziałam o Zabinim. Wyczuwałam, że po Fredzie zaczyna być ci dobrze... odzyskujesz swoje szczęście i nie zamierzałam ci przeszkadzać.
— To nie ma nic do rzeczy. Powinnam wiedzieć, powinnaś była mi powiedzieć. Hermiono, nie chcę żebyś cierpiała. Przyjaźnimy się... na dobre i na złe.
— Wiem, że lubimy się nawzajem chronić, ale to nie była sprawa, w której mogłaś mi pomóc. Prawdę mówiąc, sama muszę sobie pomóc.
— Extance bardzo po was jeździ? — Ginny miała tyle pytań, których wcześniej zapomniała zadać. W swojej złości wypadło jej z głowy, że wiele jej samej brakowało do przykładnej przyjaciółki.
— Tak, ale czuję się po tych rozmowach lepiej. Chociaż trwa to tylko chwilę.
— Może te dobre chwile będą się coraz bardziej wydłużać?
— Wszystko się na to zapowiada. — Hermiona uśmiechnęła się smutno. — Mam nadzieję, że czas szybciej minie. I będę kończyć z Extance, zanim się obejrzę.
— Czas pewnie będzie się specjalnie wlókł — zauważyła. Czas bywał bardzo złośliwy. Hermiona przyznała jej rację i zapadła cisza pełna myśli. Ginny starała się to wszystko zaszufladkować, przyswoić jak najwięcej informacji w krótkim czasie.
Wróciła myślami do wczorajszej nocy, i Blaise'a. Tęskniła i przy nim wiele rzeczy byłoby łatwiejsze, nawet słowa Hermiony i jej pogmatwany tok myślenia. Oparła głowę o rękę, zajmowała dużo blatu. Zanim się obejrzała, Hermiona skończyła jeść i pić. Wstała z krzesła. Ginny spojrzała na nią ze zdziwieniem.
— Gdzie idziesz?
— Jak to? Dzisiaj idę zerknąć, jakie szkody porobiły się w hangarze oraz jak Bijąca Wierzba przyjęła swój lek... potem mam spotkanie z Extance, obiad i kolejne spotkanie, ale tym razem z McGonnagall. Ma wyznaczyć mi i mojej grupie nowe zadanie.
Dzień wydawał się ciężki, ale tego Hermiona właśnie potrzebowała.
Ginny nie była zadowolona. Wyglądała na zrozpaczoną, przez szklane oczy i starte łzy, ale tak naprawdę wszystko było inne. Ginny wiedziała, że Hermiona nie odpuści sobie nowych obowiązków. Nie obchodziła ją także opinia innych, chociaż pewnie wyjście z kuchni będzie ją niszczyć. Przypomniała sobie starą Hermionę, przedwojenną, silniejszą. Miała nawet przez chwilę złudzenie, że stoi tuż przed nią.
— A co z gazetą? Ludzie będą patrzeć na ciebie jak na... Jesteś na to gotowa?
— Nie zrezygnuję ze swoich obowiązków, bo ludzie, którzy tej nocy imprezowali w Slytherinie, będą na mnie patrzeć jak na śmierciożerczynię... Zresztą, bardzo wątpię, by ktokolwiek powiedziałby mi w twarz, co o mnie myśli. W razie czego mogę komuś zamachać moją blizną.
Zaśmiała się, pokazując jej koślawy napis na ręce. Szlama. Ginny nie wiedziała, jak ma na to zareagować.
— Co z Harrym i Ronem? Nie wybaczą ci, nawet jeśli im wyjaśnisz. Będą się gniewać całymi dniami, może tygodniami.
— Jakoś to będzie. — Wzruszyła ramionami. Nie dopuściła do siebie myśli, że przeprosi swoich przyjaciół za coś takiego. Należały im się wyjaśnienia, ale na żadne słowa skruchy nie mieli co liczyć. Nie była niczemu winna i w tym przekonaniu wyszła z kuchni, ignorując po drodze każde nieprzychylne spojrzenie w swoim kierunku.
Była tylko ciekawa i drżąca, gdy zastanawiała się, jak na całą sytuację zareaguje Malfoy.
Ginny natomiast chciała ją zatrzymać w kuchni do końca dnia, a potem tygodnia. Za Hermionę bała się, ile za drzwiami kuchni może się wydarzyć.
*
Na razie wrócę do pisania krótkometrażowych rozdziałów.
Bo czemu nie?
♡♡♡
OdpowiedzUsuń:)
UsuńTo się porobiło...
OdpowiedzUsuńŻeby nie było nudno! :D
UsuńCześć, cześć!
OdpowiedzUsuńJuż to wiesz - rozdział przeczytałam za jednym razem, a na końcu tylko taka myśl pojawiła się w mojej głowie "jak to, już? :(", ale ten rozdział pojawił się szybko, więc kto wie, może kolejny pojawi się równie szybko? Mam taką nadzieję, wierzę w Ciebie! Dasz radę, bo jak nie Ty, to kto?
Bardzo mi się podoba ten rozdział, naprawdę! Nie sądziłam, że wprowadzisz taki element, jak zdemaskowanie znajomości (trochę bliższej hehe) przez Proroka, ale to dobrze! To dodaje opowiadaniu więcej akcji (czego tak bardzo ci zazdroszczę :(), dynamizmu, czytelnik nie wie czego dalej się spodziewać.
Ginny jest dobrą przyjaciółką. Martwi się o Hermionę, a ostatnie zdanie tylko to potwierdza. Boję się jak rzeczywiście zareaguje Harry i Ron na wiadomość o domniemanym romansie Hermiony i Draco (jak to pięknie brzmi). Czekam na ich reakcje. No i oczywiście na reakcję Malfoya! Jestem ciekawa jak to rozegrasz.
Czekam na kolejny rozdział, czekam.
M.
Witaj, Salviom. :))
UsuńPostanowiłam podzielić rozdział 20 na dwie części... nie spodziewałam się, że następną część napiszę tak szybko. Muszę ją jutro tylko sprawdzić i tyle. I tyle. Dziwię się.
Bardzo się cieszę, że Cię zaskoczyłam... chociaż wiem, że gdyby Ci się nie spodobało, to nic byś nie powiedziała. Hihi. (Czekam na Twój rozdział, gnomie, bo... no, Draco, no. Jeszcze jak zanim poszłaś spać powiedziałaś, że masz napisane 5 stron. Teraz to już Ci nie dam spokoju!).
Mam nadzieję, że Ginny wypadała dobrze... Bardzo ją lubię. Och, ich reakcja będzie w pewien sposób zaskakująca. Mam przynajmniej taką nadzieję, z Wami to nigdy nic nie wiadomo.
Ja też czekam, naprawdę.
Och, jestem więcej niż zaskoczona... To się teraz zacznie dla Hermiony, znając wybuchowy temperament Rona, ciekawe, co się wydarzy, pewnie wpadnie w szał, a Harry? Mam tylko nadzieję, że nie zrobią jakiegoś głupstwa.
OdpowiedzUsuńJestem niesamowicie ciekawa, jaka będzie reakcja Draco, już nie mogę się doczekać! Szkoda, że nie było tego w tym rozdziale. No, ale cóż, poczekamy, zobaczymy, co się wydarzy! :D
Fantastyczny rozdział :D
Pozdrawiam, życzę dużo, dużo weny!
Charlotte Petrova
dramione-wymiana.blogspot.com
Cieszę się, że mam jeszcze w sobie ikrę zaskoczenia. To bardzo ważne... To co się wydarzy będzie, mam nadzieję, ciekawe. Trzeba trochę rozruszać to opowiadanie. Jutro/w poniedziałek pojawi się nowy rozdział, także zapraszam. :)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam!... O, masz bloga, więc weny także, oczywiście! :)
Hej! Ja wpadłam zapytać się, co z miniaturką? kiedy dalsza część? no nie mogę się doczekać! :D daj jakiś znak <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Przepraszam, ale naprawdę nie jestem w stanie powiedzieć...
UsuńRównież pozdrawiam. :(
Uwielbiam niedzielne poranki. Naprawdę, uwielbiam. Szczególnie, gdy są takie, jak dzisiejszy. Słoneczny, zimny, świeży. Zawsze odkrywam w sobie niespożytkowane pokłady energii — mam ochotę wysprzątać dom, wyszorować podłogi i ugotować obiad jak przykładna Matka Polka. Problem jednak polega na tym, że daleko mi do Matki. Więc, z braku laku i innych zajęć, postanowiłam dogłębnie wczytać się w ten rozdział i skomentować tak wyczerpująco, jak tylko potrafię.
OdpowiedzUsuńUwaga, przygotuj się psychicznie, bo zaczynam. Z kawą w ręku i bez papierosa(rzucam rzucanie rzucania, to znaczy, po prostu znów rzucam). Siedzę nawet przy biurku; to znak, że poważnie podchodzę do zadania.
Moja ulubiona pozycja — bezruch, zapatrzeni w siebie, w ciszy. Nie powiesz mi, że nie brzmi to romantycznie. Nic dziwnego, że wylądowali na pierwszej stronie Proroka Codziennego. Trochę zaskoczona zachowaniem Ginny, przyznaję, że spodziewałam się wszystkiego — łącznie z tym, że w dziwny sposób rozczepiła się na dwie części i jedna z nich była świadkiem spotkania Zakazanej Pary nr 1 na boisku do quidditcha, druga natomiast pozostawała obecna w ramionach Zabiniego na imprezie — ale na pewno nie pomyślałabym o gazetach. Kobieca intuicja w przypadku Granger okazała się niezawodna. Nie ma innego wytłumaczenia skąd wzięło się poranne przeczucie, że będzie niemile widziana w Wielkiej Sali.
Nawiasem mówiąc, wydaje mi się, że Ginny jest ostatnią osobą, która ma prawo pouczać Hermionę. Jakby nie patrzeć, sama spotyka się ze Ślizgonem. Śmie mówić jej o tym, że straci Harry’ego i Rona, a sama jest w identycznej sytuacji. Matko, co za hipokryzja.
Trochę zagubiłam się w wyznaniach Hermiony. Zrozumiałam, co miała na myśli mówiąc, że wydaje jej się jakby zasługiwała na towarzystwo Malfoya, ale co, do jasnej Anielki, znaczy:
„Nie potrafię udawać, że jego obecność jest mi obojętna, bo nie potrafię kłamać.
Choć było to kłamstwem. Kłamanie Hermionie wychodziło coraz lepiej”.
Jednak jest jej obojętny, czy nie? Zwłaszcza, że dalej mówi „Malfoy po prostu jest i nie mam na to wpływu”. Kolejne pytanie — to jak, obojętny, czy nie? Kompletnie nie mogę tego przyswoić, chociaż czytam cały fragment już dziesiąty raz.Poza tym, nawiasem mówiąc, w pierwszym cytacie masz małe powtórzenie.
Myślę sobie, tak nie do końca na temat tego rozdziału, że całkiem nieźle idzie Ci kreacja Granger. Sama robię z niej „małą Ślizgonkę” przy okazji każdego dialogu, więc miło jest widzieć, że trzymanie się kanonicznego charakteru postaci wychodzi komuś lepiej niż mi. Pogrążona w obowiązkach, oddana służbie, przekładająca dobro innych nad swoje. Wypisz wymaluj Gryffindor.
*
Tak się wczułam w czytanie i komentowanie równocześnie, a tu nagle koniec. Odebrałaś mi jedyną przyjemność tego dnia(przynajmniej jak do tej pory). Co mam teraz zrobić? Krótkometrażowy rozdział to lepsze niż nic, ale… no proszę cię!, dlaczego akurat teraz, gdy chciałam nadrobić brak moich komentarzy pod ostatnimi postami?
Stwierdzam ostatecznie: będziesz mnie widzieć pod swoimi rozdziałami tylko i wyłącznie w niedzielne poranki.
PS. Całkiem spoko historia, dawaj następny part. ♥♥♥
Zabijesz mnie długością... tak się nie robi nowicjuszce (to ma się odnosić do (...)4ever). Zaczynajmy odpowiedź na niedzielny komentarz. Nienawidzę niedzieli, wspominałam?
UsuńJesteś Matką Polką, liczy się wnętrze. Pamiętaj. Liczy się wnętrze. Ja mam w sobie krew jednorożca, to ty możesz być Matką Polką. Pamiętaj. (Słyszysz to psychodeliczne echo?).
Ja też teraz siedzę przy biurku i sączę kawę. I też nie palę! Kto by pomyślał, że kryptoślizgona i Ślizgona może tyle łączyć?
Kiedy Ginny się rozszczepiła? Nie! To nawiązanie do poprzednich rozdziałów. Kiedy Dracze i Hermajni wracali z Wrzeszczącej Chaty i Ginny widziała ją z nim na mapie Huncwotów. Jeśli nie o to Ci chodziło, sorry, jestem na kawie z mlekiem sojowym.
Też lubię najbardziej tę pozycję... chwila, czy w tym był jakiś podtekst?
Ginny też wpada w hipokryzję, ale, spokojnie, nie będzie jej wybaczone. Nawiasem mówiąc, zrobiłam to dla Ciebie. Dałam Ci kolejny powód, by jej nie lubić.
Ale ten fragment jest oczywisty! Tylko trzeba ogarnąć mój tok myślenia... ej, w sumie, wszystko się układa w logiczną całość. To jedna ze złotych sentencji, to przez geny Legolasa... Moja prawdziwa natura.
Granger jako mała Ślizgonka jest świetna, ale taka wersja by mi po prostu nie wyszła. O wiele łatwiej jest się chwytać kanonu jak ostatniej deski ratunku.
Krótkometrażowe piszę mi się najlepiej, dlatego powojenna ma 100 rozdziałów... Jak patrzę na tą liczbę to mam ochotę sobą potrząsnąć, a wtedy krew jednorożca, Legolasa i Diggory'ego nie pomoże... Chyba że Fleur... Ale nie, nie, to nie wypali.
Niedzielne poranki? To stracisz wiele. Stracisz szansę skomentowania żartów o Blaisie... a może to dobrze. Lepiej nie rozmawiać o tym publicznie?
Czekasz na nexta ? . ; P
Ups... Jest super C: Ale nie mam siły napisać czegoś dłuższego. Ehh..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
KH.
Taki odzew też mnie cieszy! Pozdrawiam i do następnego!
UsuńKrótko, ale z charakterem to lubię ;)
OdpowiedzUsuńNa początku zdziwiło mnie zachowanie Ginny i te "oskarżenia" pfff niby dlaczego Herm miałaby się jej tłumaczyć? Wielka mi przyjaciółka. Ten artykuł pewnie jest wymysłem naszej kochanej Rity? No cóż, brawa dla tej pani za wyczucie czasu i zrobienie zdjęcia z wieloma domysłami.
Herm może zaprzeczać, ale wszyscy wiemy, że go lubi, w końcu jest "przystojny" :D
Cieszę się, że Herm wygadała się Ginny. Może chociaż ona będzie po jej stronie (to zdanie jest dziwne, ale jakoś tak poszło -.-) Obawiam się, że znając wybuchowy charakterek rudego będzie się działo. Oby tylko nie walczyli na noże :D
Oczywiście czekam na dalszy rozwój wydarzeń i życzę weny :)
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Cieszę się!
UsuńHaha, nie powiem czyja to sprawka. Muszę jeszcze wszystko dopracować, o ile z niczego nie zrezygnuję... ech, nieważne. Późno już, gadam od rzeczy. :)
Czy go lubi, nie wiem... Na pewno coś się dzieje. Wydaje mi się, że Hermiona nie może przywyknąć do powojennego stanu i szuka odprężenia. Kto wie czemu akurat znajduje je przy Malfoyu? Może chciała od niego tylko cierpienia, uważając, że na to zasługuje, a tak naprawdę się tylko miło zaskoczyła? Ale rozkminy, masakra.
Na noże? :D BYŁOBY IDEALNIE.
Tobie również weny! Pozdrawiam!
Niby krótki, niby chce się więcej, ale jakoś tak przypomina się Powojenna. Ale namieszałaś, Salvio. Mam nadzieję, że prze ten artykuł ich relacja się zacieśni, no bo siedzą w tym razem. Albo chociaż zostanie na takim samym poziomie, proszę ;-;
OdpowiedzUsuńBardzo miło się zaskoczyłam, że Ginny jest tak dobrą przyjaciółką. Oby Hermiona nie spieprzyła i była z nią szczera.
Przykro mi, że nie mogę napisać więcej, ale czas mi nie pozwala (7 kartkówek/sprawdzianów w tym tygodniu), następnym razem postaram się w końcu zostawić taki komentarz jak należy.
Jak leci?
Pozdrawiam!
Tęsknię za Powojenną... :(
UsuńWszystko się okaże! Nic Ci nie powiem! Nie zmuszaj mnie! Nie patrz tak na mnie!... Coraz bardziej czuję ponownie tą historię, więc mam nadzieję, że będziecie zadowoleni! Chyba już się przestawiłam z Severusa na Draco, haha.
,,Oby Hermiona nie spieprzyła"... skradłaś po raz któryś moje serce, Black. (Jeśli nie skradałaś, to gdzie ono jest?)
Uroki liceum, naprawdę Ci się nie dziwię! Sama przez ten właśnie problem coraz mniej piszę... To okropne.
Leci mi powoli i refleksyjnie. Rozwijam się i to jest niesamowite. A u Ciebie, Black? Jak Twoje samopoczucie?
Witaj! Znalazłam Twojego bloga na Katalogu Granger. Zaczęłam czytać, bo szukam właśnie takich historii. Innych niż te wszystkie słodkie opowieści, gdzie Draco i Hermiona padają sobie w ramiona juz po pierwszych trzech rozdziałach.
OdpowiedzUsuńU Ciebie wszystko jest idealnie zgrane. Ta nienawiść. Ten ból. Przerażenie j pustka jaka odczuwają bohaterzy... nie chcę się rozpisywać,bo nie lubię komentować przez telefon. Napisze tylko ze jestem oczarowana i będę śledzić dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam, Cathleen
Dzień dobry wieczór!
UsuńJeśli przez Katalog, to czuję lekki zaszczyt, naprawdę... Bardzo dziękuję za taki wyczerpujący komentarz. I nie mówię tego złośliwy. Naprawdę mnie podbudowałaś. Dziękuję! Do następnego? Mam nadzieję! Miłego wieczoru... Albo dobranoc, to zależy.