20.2. Starsi bracia.

Neville, Ron i Harry czuli na plecach przyjemny chłód lochów. Schodzili po schodach i gdyby emocje były wyrażane tylko w ruchach, cała trójka miałaby zaciśnięte pięści. Nie byli wściekli czy rozgoryczeni... Ale ktoś, kogo kochali, nie był w pewnym sensie bezpieczny. Ich gryfońska reakcja była do przewidzenia. Jakby syndrom starszego brata przeskoczył w ich głowach jak alarm. Tym sposobem znaleźli się w lochach.
— Może ułożymy jakąś przemowę? — zainteresował się Neville. Ron machnął ręką, nie miał siły do rozmów; jego uszy płonęły jarzącą się czerwienią. Harry zastanowił się przez chwilę, ale w końcu oznajmił, że stawia na spontaniczność. Neville to uszanował.
Szli równym zwartym krokiem, by w końcu doczłapać się do wejścia Slytherinu. Naturalnie, musieli poczekać na Malfoya. O ile jeszcze nie wyszedł lub zamierzał w ogóle wyjść.
— Będzie miał szczęście, jeśli postanowi się powiesić w swoim dormitorium... Inaczej go wyręczę. Powieszę go za jaja i będzie latać jak chorągiewka na dachu. — Ron okazał się prawdziwą błyskotliwością. Dziewczyna wychodząca ze Slytherina spojrzała na niego z rozbawieniem. Była ładna i miała czarne do pasa włosy. Jej zielone oczy spoczęły na Ronie z dozą figlarności.
— Kto będzie miał takie szczęście? — zapytała złośliwie. Ron spłonął rumieńcem, ale odburknął niemiłą wiązankę o Malfoyu. Dziewczyna zastygła, prostując się i zadając kolejne pytania. Nikt nie zauważył w jej postawie zmiany i nie kwapił się, by jej odpowiedzieć. Harry podał gazetę dziewczynie, nie spuszczając wzroku z wejścia Slytherinu.
Victoria z lekko uchylonymi ustami wzięła do rąk gazetę. Wielkie ogromne... największe zdjęcie Dracona i Granger. Zacisnęła usta i zamrugała szybko, mając nadzieję, że obraz okaże się nieprawdziwy.
Zgniotła w dłoniach gazetę i przeszła obojętnie obok Gryfonów.
— Moja gazeta! — zawołał za nią Harry, ale zniknęła. Dodał zrezygnowany: — Miałem mu ją rzucić w twarz...
— Mam drugą — odparł Neville i już wszystko było dobrze. Czekali, opierając się o ścianę i udając nonszalancję, której nigdy nie mieli we krwi. Neville jedynie stał, czekając z dłońmi włożonymi w kieszenie. Myślał o Lunie, o jej reakcji, gdy zobaczyła pierwszą stronę gazety. Stwierdziła, że jest wyrwane z kontekstu; nie zauważyła, by Hermiona była zakochana. A na pewno by to zauważyła. Neville, niestety, zwątpił w Hermionę... Coś było na rzeczy, miał pewność. 
Luna natomiast brnęła w wyjaśnienie swojej teorii: koło głowy Hermiony latałyby szczope... jakieś wymyślone przez Lunę trzmiele. Neville nie śmiał się z nią kłócić, wiedząc, że to niebezpieczny temat do rozmów; te wszystkie zwierzęta, jakie z ojcem sobie wypracowała. Luna dorzuciła, że wie doskonale, jak te trzmiele wyglądają. Zasugerowała, że widywała owady codziennie, bo Neville zawsze był nimi otoczony. To go rozczuliło. Nauczył się wyczytywać między wierszami takie wyznania. Wtedy uśmiechnęła się do niego pięknie, spojrzała w oczy i... zobaczył ponad Luny ramieniem, jak Harry i Ron wychodzą z Wielkiej Sali. Musiał być przy nich ktoś rozsądny, więc także opuścił śniadanie.
— No, w końcu... — warknął Ron, gdy drzwi do Slytherinu otworzyły się. Wyszedł z nich Malfoy. Harry i Ron byli pewni, że będą mieli nad nim podwójną, czy też potrójną, przewagę. Byli pewni, że będzie na kacu. Cały zamek słyszał o wielkiej imprezie... oni, jako szanowani Gryfoni, nawet nie zeszli poprzedniego wieczoru do lochów.
Tylko że Malfoy prezentował się normalnie.
Wyszedł ze swojej nory, skinął na nich głową i chciał odejść, ale krzyki protestu mu nie pozwoliły. Przybrał minę twardą jak kamień, nic nie dało się z niej odczytać. Nie było jasne, czy się ich spodziewał. Chyba nie. Neville naprawdę nie wiedział.
— Mamy sprawę — rzekł Harry.
— Brzmi groźnie.
— Zamknij się, Malf... — dorzucić chciał Ron.
— Gracie w Dobrego i Złego Glinę? — uśmiechnął się złośliwie. — Darujcie sobie i mówicie od razu, nie mam czasu.
— Dla nas na pewno go nie masz — prychnął Ron. Neville i Harry uspokoili go ostrymi spojrzeniami. Chcieli to załatwić bardziej polubownie, jeśli była taka możliwość. Ron był owinięty wokół palca swoimi emocjami, wszystko się przez to komplikowało, chociaż... Malfoy nie wyglądał na urażonego... ale czy kiedykolwiek na takiego wyglądał?
— Masz — mruknął Harry, podając mu z wyrzutem gazetę. Ten uniósł brwi i wziął ją do rąk. Jeszcze nie wiedział. Włosy opadły mu tak, że zasłaniały oczy i czoło. Oddychał miarowo, jakby czytał prognozę pogody. Oddał Potterowi gazetę z sarkastycznym uśmieszkiem.
— No i?
Na początku nie zrozumieli pytania. Neville jako pierwszy wybudził się, zrozumiawszy, że Malfoy naprawdę oczekuje odpowiedzi. Hermiona! Chciał wykrzyczeć jej imię, była jego przyjaciółką, kochał ją, a Malfoy stał tu przed nim i kpiąco się na nich gapił. Nie rozumiał, nie mieściło mu się to w głowie... Próbował być najrozsądniejszy, ale aroganckie słowa Malfoya stały się nieoczekiwanie prowokujące. To przecież chodziło o Hermionę.
— NO I CO? — powtórzył Neville.
— Naprawdę w to wierzycie... że ja i Granger? Z choinki się urwaliście? — prychnął. Był bardzo przekonujący, bez problemu zasiał w trójce nagłą wątpliwość. — Kiedy pisali o tobie, Potter, jako o szaleńcu lub wypisywali o twoim romansie z Granger i drugą połową zamku, wtedy też im wierzyłeś?
Malfoy okazał się doskonałym mówcą. Harry stracił rezon i walczył z myślami, bo przecież Malfoy miał cholerną rację. Prorok Codzienny niejednokrotnie łamał wszelką krytykę i ślizgał się zgrabnie między kłamstwami. Harry klął wtedy na ludzi, którzy wierzyli temu szmatławcowi... A teraz sam się okazał jednym z nich! Czy naprawdę nie znał Hermiony i zapomniał, że ona nigdy nie zakochałaby się w Malfoyu? Co za głupie wątpliwości przyszły mu do głowy.
— Ale to zdjęcie... — Wskazał palcem Ron, ale znowu nie dane mu było skończyć.
— Co z nim? Byliśmy uradowani, kiedy olśniło nas i znaleźliśmy sposób, by uratować Bijącą Wierzbę.
— Ale stoicie tak blisko...
— Zbieg okoliczności — odparł znudzonym tonem. — Koniec przesłuchania? Chciałbym wypić kawę.
Nastała cisza. Harry i Ron odpowiadali sobie zdziwionymi spojrzeniami, ale wyglądali na przekonanych. Neville miał nieokreślony wyraz twarzy, walczył sam ze sobą. W końcu postanowili, że sobie pójdą. Harry i Ron rozmawiali o czymś ściszonym głosem, by Malfoy nie dosłyszał. Byli tak zajęci rozmową, że nie widzieli, jak Neville zwalnia. Zrównał się z Malfoyem i na początku tylko szedł. Potem wykrztusił z siebie, to co powinien był zrobić minuty temu.
Oddał mu gazetę.
— Nie do końca ci wierzę, Malfoy, ale twoje słowa są prawdopodobne. Sprawa jest prosta — jeśli skrzywdzisz Hermionę, jak to robiłeś w szkole, wrócisz tam, skąd przypełzałeś.
Neville przybrał surowy wyraz twarzy, rzucił mu ostatnie spojrzenie (trochę cieplejsze, niż powinien, nie umiał udawać) i przyspieszył kroku. Malfoy uśmiechnął się pod nosem. Kto by pomyślał, że to Longbottom okaże się mieć najmocniej przymocowany łeb na karku?
Jego groźba nie zaliczała się do wielkiej przemowy, ale była imponująco szczera.
Wciąż trzymał w dłoniach dzisiejszą gazetę. Niebezpiecznie było teraz iść do Wielkiej Sali. Nie przejmował się plotkami, ale nie miał ochoty na otępiające spojrzenia. Postanowił iść do kuchni. W ostatecznym rozrachunku wolał skrzaty.

*

— Co z Harrym i Ronem? Nie wybaczą ci, nawet jeśli im wyjaśnisz. Będą się gniewać całymi dniami, może tygodniami.
Weasley?, to nazwisko zabrzmiało kpiąco w jego myślach.
— Jakoś to będzie. — Dostrzegł jak Granger wzrusza niedbale ramionami i odchodzi, nie czekając na Ginny. Weasley obserwowała odchodzącą Gryfonkę. Malfoy wyczuł w jej spojrzenie walkę z myślami i desperację. Na pewno mówiły o nim... Poczuł cichą ciekawość i nonszalancko wyszedł z cienia. Weasley nie zauważyła go od razu, ale wystarczyły sekundy, by spojrzenie przeszło z utrapionego na bojowe.
Przypominała mu najeżonego kota. Jej głos nawet przypominał syk przez zęby.
— Malfoy? — warknęła. — Czyżbyś śledził swoją dziewczynę?
Parsknął, była irytująca. Nie pokazał swojego zgorzknienia.
— Mówiłem, żebyś nie robiła sobie nadziei Weasley... ja i ty... to nie wypali.
— Przestań pieprzyć! — Gryfoni i ich kapryśna duma. Bawienie się tymi wybuchowymi emocjami było zabawne, może nawet trochę emocjonujące. Nic dziwnego, że konflikt między domem węża a lwa trwa od tak dawna. Kłótnie zabijały nudę... Zabijały. Brzmiało jak przekleństwo.
— Nie jestem tak ciemny jak Blaise, by spełniać twoje życzenia. — Zaśmiał się w duchu ze swojego doboru słów. Był cholernym rasistką... chociaż nie. Miał pewność, że Blaise śmiałby się z tego tak samo jak on. A Blaise nie był rasistką. Chyba. Był?
— Jakiś ty zabawny — mruknęła. Zmarszczył brwi, orientując się, że jej ton zelżał. Czyżby z jego błyskotliwej uwagi? To Gryfoni mają poczucie humoru?
— Lubię czarny humor.
Wymienili się spojrzeniami. Hamowała uśmiech i była zażenowana, że nie potrafi tego ukryć. Kto by pomyślał, ile można wynieść z takiej konfrontacji... Draco nagle się zasępił, przypominając sobie, ileż słów wypłynęło pod adresem jej rodziny. O ile wcześniej nie był z tego dumny, teraz czuł to o wiele silniej.
— To nie jest śmieszne — dodała nagle, przywracając lodowatą maskę na twarz (nie była tak szczelna jak jego, nawiasem mówiąc). — Prenumerujesz Proroka Codziennego?
Nie odpowiedział. Zacisnęła usta, próbując odgonić urażenie tą ignorancją.
— Tak mało ci odwagi, by odpowiedzieć? — zapytała, krzyżując ręce na piersi.
— Chyba chodziło ci o desperację.
Jej oczy ciskały gromy, a piegi były otoczone różową poświatą rumieńców. Czekał na jakąś odpowiedź, ale nie był cierpliwy. Wyminął ją i wszedł po chwili do kuchni. Nie przeżyje bez kawy, zwłaszcza, że usłyszał za sobą kroki Weasley.
— Malfoy!...
— Potrzebuję kawy — powiedział pod nosem, komentując tym jej drażliwe dla ucha jęki. Jak Blaise mógł je znosić? Zemdliło go i odgonił te upiorne myśli.
— Co takiego robiłeś w nocy, że potrzebujesz kawy? — Dłonie jej drżały. To było nawet zabawne.
— Zapytaj Hermiony.
Jak dziwnie to imię brzmiało w jego ustach. Ginny wzięła szybki oddech i w zszokowanym amoku go nie wypuściła. Delikatnie uchyliła usta i najprawdopodniej jej myśli pędziły z niezrównaną prędkością. Paliwem była adrenalina, która buzowała pod skórą. Granger na pewno zaprzeczyła, a on wprawił Weasley w wątpliwości. Komplikował sprawę, zatruwał prawdę... może brutalnie torował sobie drogę.
Po pierwsze — zaprzeczył wersji Granger. Po drugie, użył jej imienia, jakby wszystko się już zmieniło. Imię Granger przekonało Weasley. Jak dobrze o tym wiedział i jak swobodnie się poczuł wypowiadając to imię pierwszy raz w życiu. Malfoy nie dorósł do tego, by je wypowiadać, ale bawienie się uczuciami innych wywoływało w nim potwierdzenie, że to emocje są największą słabością.
Ginny przełknęła ślinę, spuściła trochę nieobecny wzrok na podłogę i odeszła, przypominając Draconowi zbitego psa, który oddala się od oprawcy z podkulonym ogonem; nawet nie starając się bronić.
Był ciekawy, czy spotka dzisiaj Granger. Ale ciekawość to także jakieś uczucie, którego chciał się wyprzeć. Daremnie.

*

Nawet nie wiecie, jak nieprzyzwoicie dumna jestem z tego rozdziału... nie wiecie... Ostatnio było aż dziesięć komentarzy pod postem. Dodajecie mi skrzydeł! Trzymajcie mnie, bym nie odfrunęła.

19 komentarzy:

  1. Trzymaj się Salvio, bo nam jeszcze odlecisz i kto będzie pisał takie genialne rozdziały tego opowiadania? Ten po prostu mnie ujął, brawo dla Ciebie :)
    Podobała mi się akcja Gryfoni vs Malfoy. Mam takie wrażenie, że w trio Neville, Harry i Ron, tylko ten pierwszy ma jaja :D Neville nie stracił opanowania i nawet odważył się zagrozić Ślizgonowi. Uwielbiam go <3
    Wiedziałam, że Draco nie powstrzyma się przed wywinięciem jakiegoś numeru. To że trafił na Ginny to chyba przeznaczenie :D Teraz już na pewno Herm nie będzie miała spokoju.
    Zaciekawiłaś mnie i czekam na kolejny rozdział. W sumie zawsze czekam i dobrze o tym wiesz ;)
    No nic to chyba tyle. Jestem w trakcie wymyślania drugiego rozdziału i w mojej głowie myśli kumulują się w tak szybkim tempie, że nie nadążam spisywać :D
    życzę weny i wielu ciekawych pomysłów ;)
    Pozdrawiam Twoja wierna fanka,
    Arcanum Felis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jak mi miło. :)
      Haha, Neville po prostu... No cóż, bardzo go lubię. Skoro nie jest (w takim natężeniu) ciapowatym chłopcem, tylko mężczyzną, szkoda, gdybym tego nie wykorzystała. Bo jak można nie lubić Neville'a?
      Tak! Malfoy nie mógł się powstrzymać, dobrze dla niego. Przynajmniej nie jest nudno.
      Oj, wiem... dziękuję za cierpliwość. Ja właśnie zrobiłam sobie drobne wagary i będę sobie czytać twojego blożka. c:
      Pozdrawiam! <3

      Usuń
  2. Miałam nie komentować, bo znów czytam na telefonie, ale skoro tak ładnie prosisz, a rozdział jest taki fajny, to napiszę ;-)
    Jestem pod wrażeniem... Nie tylko rozdziału, ale ogólnie Twojej twórczości i sposobu w jaki piszesz. Idealnie można by rzec.
    Ten rozdział mi się podobał, nie dlatego, że Harry i Ron w końcu zrozumieli, że Hermiona ich nie okłamała, ale dlatego, że to właśnie Neville okazał się tym, który bardziej martwił się o Hermionę, niż o to, że spotyka się ona z byłym Śmierciożercą... To ciekawe i dlatego tak mi się spodobało.
    A tam po za tym, to czytam Twojego innego bloga, tj. powojenne historie i tak się wciągnęłam, że zamiast pisać pracę licencjacką i uczyć się na jutrzejsze kolokwium z analizy kryminalnej, czytam cały dzień. Jesteś niesamowita!
    Czekam na kolejny! Postaram się też go skomentować, chociaż malutkim słowem ;)
    Pozdrawiam, Cathleen.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miło z Twojej strony. :)
      Do ideału daleko, ale... podbudowujesz moje ego, haha, że tak powiem. Napawasz weną, rozumiesz.
      Bardzo trafne spostrzeżenie. Neville chce Hermiony szczęścia, lubię go kreować jako idealnego przyjaciela... bo jest dobrym przyjacielem. Delikatna idealizacja faktów nie jest taka okropna.
      Oo, Powojenna Historia to mojego dziecko. Ale jeszcze jej nie poprawiałam. Jest wiele literówek, to na niej uczyłam się zasad interpunkcji... Ale poza tym, ta historia ma wiele z mojego serca. :)
      ANALIZA KRYMINALNA? Jaki kierunek studiujesz? Wydaje się ciekawe.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hehe, skubany. Hehe, kocham Twojego Draco za tę jego ślizgońską duszyczkę i odrobinę wredoty. Zapytaj Hermiony < awwwwwwww *-*. Czuję się oczarowana Malfoyem, dosłownie.
    I wkurza mnie męska część już-chyba-nie-golden-trio. Tylko Neville w miarę taki ogarnięty z tych Gryfiaków.
    Kurcze fajny rozdział.
    FAJNY MALFOY ♥

    Pozdrówki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, dziękuję. :)
      Jedno, że ten Malfoy Ci się podoba... On zaczyna się po prostu uginać pod moim piórem jak plastelina. Jest już więc z nim lepiej!
      Do następnego!

      Usuń
  4. Faktycznie, rozdział bardzo przyjemny, też jestem dumna! To słodkie, że chłopcy się o nią martwili. Oczywiście Harry i Ron musieli to zrobić w swoim wyjątkowym stylu, ale Neville... ♥
    Strasznie mi się podoba, że Draco zaczął przekonywać się (to chyba zbyt mocne słowo) do Gin. Fajnie, że zauważył jej poczcie humoru (które swoją drogą jest bardzo w moim stylu, chcę wincyj). Szkoda tylko, że mąci im wszystkim w głowach, no ale w sumie to Malfoy, obok niego nie da się przejść obojętnie.
    No i pod poprzednim rozdziałem nie zdążyłam odpowiedzieć, więc tu się rozwinę. Twoje serce leży sobie spokojnie w mojej kieszeni, nie bój nic, jest w dobrych rękach! U mnie leci, dosyć szybko w sumie, ale jestem dumna bo zaczęłam pracować nad sobą (schudłam troszeczkę, wzięłam się za naukę i nie boję się iść sama do sklepu!). Ogólnie jest przyjemnie, nie narzekam :3
    Pozdrawiam i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harry i Ron... wiadomo. I Neville... no kochany jest, nie mogłam go postawić gdzieś na uboczu, wiesz o tym. :)
      Czy przekonywać do Ginny. Może. Może faktycznie trochę. Ze względu na Blaise'a czy z czystej ciekawości? Nie wiem. Niech Malfoy żyje własnym życiem, haha.
      (To także moje poczucie humoru. Wisielcze, czarne, najlepsze. Ale muszę mieć do niego dzień, by je ładnie opakować do rozdziału, niestety).
      Ooo... Jak miło coś takiego słyszeć. :) Jesteś nieśmiała? Też miałam kiedyś podobne problemy (bazując na wzmiance o sklepie). Najważniejsze jednak, że nad sobą pracujesz. <3
      Do następnego!

      Usuń
    2. Nieśmiała? Nie wiem czy to do końca tak, ale boję się kontaktu z ludźmi, szczególnie kobietami ;_; Na szczęście nie jest to jakoś super zaawansowane, nie podchodzi raczej pod fobię społeczną, więc poradzę sobie jakoś xD
      (Ciekawe co będzie, kiedy nadejdzie czas chodzenia po urzędach, hehe)
      Do następnego :3

      Usuń
  5. Tekst Rona chyba najcudowniejszy! Genialne wymyślone to latanie jak chorągiewka na dachu! <3 Nigdy nie sądziłam, że Ron jest tak wybitnie kreatywny! :D
    Bardzo ciekawy rozdział. Oczywiście troska chłopaków o Hermionę jak zawsze wywołała uśmiech, a najbardziej reakcja Neville'a. Zaskoczyło mnie, że to własnie on był tym, który 'ostrzegał' Draco przed konsekwencjami, które mogą wyniknąć, gdy skrzywdzi Mionkę. Wyjątkowy rozdział i nie dziwię Ci się, że jesteś z niego dumna, jest naprawdę genialny! :D
    Oczywiści, jak chyba każdy czytelnik, mam nadzieję, że dodasz dość szybko kolejny rozdział.
    Zycze dużo weny i serdecznie pozdrawiam! :)
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam! Ron jest cudowny, ale w tym rozdziale jego udział był niewielki... ostatnio straciłam do niego i Harry'ego serce.
      Bardzo mnie cieszy, że Ci się podoba. Nie wiem, czy jest wyjątkowy dla wszystkich, ale dla mnie to trochę przełamanie szali ,,braku chęci i weny i w ogóle życia".
      Nie wiem, jak będzie z tym rozdziałem... chyba będę szaleć i pisać do konkursu literackiego, więc nie będę niczego obiecywać. :(
      Do następnego!

      Usuń
  6. Nie można nie zauważyć sporej dawki humoru w tym rozdziale. Rzeczywiście, jest z Ciebie prawdziwy śmieszek-orzeszek. Uwielbiam fragment (nie, nie o Zabinim) pod tytułem "co robiłeś w nocy". Jaki piękny sposób by zamknąć jadaczkę tej rudej wywłoce. Przepraszam, dałam się ponieść emocjom. *Weasley
    Nie spodziewałam się interwencji ze strony "starszych braci". I dodatkowo waleczności Neville'a. Byłam przekonana, że będzie stał na uboczu. Uwielbiam Longbottoma, jest chyba moim ulubionym Gryfonem. Mogłabyś go wciskać tutaj częściej, nie obraziłabym się.
    Pytanie, na które teraz musisz mi odpowiedzieć, brzmi: CO Z VICTORIĄ? Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi nieco moją kochaną Pansy.

    Żegnam się czule, panno Diggory. Dobranoc.

    PS. Przepraszam, że złamałam to postanowienie dotyczące niedzielnych poranków. Liczę, że mi wybaczysz. Jednorożce, z tego, co wiem, nie chowają urazy i nie są zbyt mściwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znowu o jednorożcach... Trochę mi się zrobiło przykro, że nie napisałaś komentarza w niedzielny poranek... Ale postaram się jakoś Ci to wybaczyć. Ach, mój ciężki los.
      Śmieszka-orzeszka mam we krwi! Nie wiem co się stało, że znalazłam drogę do oddania swojego wisielczego humoru. Kiedyś naprawdę nie potrafiłam pisać... z otwartym umysłem. ALE nie chwalmy dnia przed zachodem słońca.
      RUDA WYWŁOKA... Moja droga Heroino... Nie przepraszaj. Ruda wywłoka może zostać. Mogę tak ją nawet nazywać w opowiadaniach, chcesz?
      Też podzielam miłość do Neville'a. :)
      Victoria jeszcze się pojawi, spoko maroko... Nie wiem. Victoria też ma czarne włosy, innych różnic nie potrafię wskazać. :v
      Dzień dobry wieczór i do widzenia, Lydie.

      Usuń
    2. Dialogi są czarną magią,KV. Wróć! Czarna magia jest łatwiejsza do opanowania (właściwie, gwoli ścisłości, ona prędzej opanuje Ciebie, niż Ty ją #pozdroZabini). Jak pisać z humorem i lekko, jak nadać rozmowie odpowiedni charakter i przy okazji nie tracić naturalności? Nie wiem. A na dodatek kulka od kolczyka cały czas mi się odkręca. Niefart.
      Do czego dążę: Tobie jakoś się udaje tworzyć zdania, które nie brzmią ani zbyt luzacko, ani zbyt pompatycznie. Całkiem niezła zdolność jak na Puchona.
      Jasne, że chcę, żeby była tak nazywana. Dzisiaj pałam miłością do Draco, więc to jego typuję na osobnika, który ma obdarzyć ją tym wymyślnym epitetem. Dziękuję!
      Victoria, tak mi się wydaje, może dużo namieszać... Już nie mogę się doczekać! :v
      Dobranoc. Niech pchły i karaluchy będą z Tobą. (:

      Usuń
  7. Napisałabym coś dłuższego, ale nie mam siły. W każdym razie... Malfooyy? Rozdział raczej przejściowy.
    #KH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział nie jest przejściowy. To w końcu dwudziesty rozdział. :v
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Troszki późna już pora, ale jako że nie mogę zasnąć, uznałam, że mogę dobrze wykorzystać ten czas i wreszcie skomentować rozdział na renowacjach. Głupio mi, że pojawiam się tak późno, kurde. Poprawię się, obiecuję.:(
    Muszę przyznać, że mimo że ten rozdział jest dość krótki, to stał się jednym z moich ulubionych. Początkiem mnie rozwaliłaś, to muszę przyznać - kiedy wyobrazilam sobie Harry'ego, Rona i Neville'a idących do Malfoya, a potem czekających na niego... no zaczęłam się śmiać. Wizja ich trójki, jako tych niebezpiecznych, jest dla mnie zabawna. Nah, moje poczucie humoru w nocy. Bardzo lubię Twojego Neville'a! Mówiłam ci kiedyś? W Powojennej też przestawialas go tak pozytywnie i oczywiście bardzo z tego powodu się cieszę. W opowiadaniach niestety często jego postać jest omijana, a przecież jest taki kochany. :( I Vicky... hehe dobrze, że zobaczyła gazetę. Draco jest dla Hermiony, a nie dla jakiejś kurde Vicky. No nie lubię jej, podpada mi ta dziewczyna.

    Rozmowa Ginny i Malfoya, i w ogole sam Malfoy, który jest według mnie więcej niż idealny, była świetnie poprowadzona, taka naturalna!; że na prawdę zazdro. W każdym dialogu w twoich opowiadaniach czuć taką lekkość, swobodę, i to jest piękne. Piękne też jest to, kiedy Malfoy wypowiada imię "Hermiona". Kisne po prostu, rozumiesz.

    Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się nowy rozdział. No, stesknilam się, kurde, nie każ mi za długo czekać. :( Wysyłam ci (telepatycznie) moją całą wene do wszystkiego, żebyś zebrała w sobie wszystkie chęci, cała motywację i wszystko inne, i... Wiesz co.
    Zresztą, rozdział się pojawi, gdy będziesz na to gotowa. A ja cierpliwie poczekam.

    Dobrej nocy, buziaków sto dwa, kapucino.

    M.

    OdpowiedzUsuń

^