W końcu? W końcu! Tak.
Przed przeczytaniem informuję, byście uważnie patrzyli na godziny akcji. Wszystko jest pomieszane.
Nie wiem, co mogę jeszcze dodać. Miłego czytania tego oto prologu! W razie jakichkolwiek pytań zapraszam do komentowania albo kontaktu w ogóle, prywatnego.
Do następnego.
19:00
— A na koniec: ogromne podziękowania dla głównej organizatorki Balu dla Ofiar Poległych. Gromkie brawa dla bohaterki magicznego świata — Harry mówił z uczuciem, a jego wzrok wędrował po sali, poszukując jednej osoby. — I mojej najlepszej przyjaciółki. Brawa dla Hermiony!
Nazwisko nie było potrzebne. Każdy wiedział, kto się kryje pod tym imieniem.
Oklaski i zaciekawione pary oczu zmierzyły Wielką Salę w całości. Hermiona Granger okazała się nieosiągalna dla spojrzeń, choć tylko jedna osoba wiedziała, że wśród gości Hermiony zabrakło godzinę temu.
Sala wypełniła się stonowaną muzyką. Na stołach pojawiło się jedzenie, ponch i wino, jedyny alkohol.
— Godzina na pojawienie się wszystkich gości — jest! Przemówienie McGonnagall, Harry'ego — jest! Godzina na posiłek... w trakcie — Neville mówił do siebie półszeptem, lawirując przez salę z rozpiską, jaką zostawiła mu Hermiona w jego odpowiedzialnych rękach.
— Dałeś się wrobić?
Neville obejrzał się. Ginny trzymała wyciągniętą ku niemu lampkę wina. Drugą przechyliła, by się napić.
— Nie, po prostu sprawdzam, czy wszystko jest okej... — Neville przyjrzał się swojemu winu i przechylił szkło, patrząc, jak czerwień pokrywa ściany kieliszka i spływa. — Skrzacie wino ma dziwną konsystencję.
— Jakby przelewająca się krew? — Nie uśmiechała się. Neville spojrzał na nią znad swoich notatek. Wyglądała dziwnie. Miała nienaganny makijaż i prezentowała się bardzo ładnie, ale makijaż nie przykrył jej szarej cery, smutnych oczu i ust, mocno ukrwionych, zdradzających ilość wypitego wina.
— Idę zobaczyć, co u Hermiony... — powiedział Neville, by wyślizgnąć się Ginny.
— Wiem, że wyszła! — Złapała go za ramię, gdy zrobił pierwszy krok. — Malfoy mi powiedział. Wiesz, gdzie jest? Muszę z nią porozmawiać. Teraz. To jedyny wieczór... Ach.
Puściła jego rękę i wyprostowała zagięcia, jakie spowodowała, na garniturze.
— Wyszła? Na pewno zaraz wróci — odparł zdezorientowany. Ginny przyjrzała mu się, rozumiejąc, że Neville nic nie wie. Powinna przeprosić, ale nim Neville zdążył się zorientować, Ginny zniknęła wśród tłumu. Obejrzał się w tę i z powrotem. Mignęły mu przed oczami rude włosy, ale okazał się to być tylko George, który zapijał się winem przy pustym stoliku.
Neville szukał jej kątem oka większość nocy, ale nie zobaczył Ginny przez resztę wieczoru.
17:52
— Pięknie wyglądasz.
Hermiona odwróciła się. Widok przyjaciela rozjaśnił zakłopotanie na jej twarz. Uśmiechnęła się blado, prawie upuszczając kartkę z listą gości i rozkładem miejsc.
— Nie martw się, nie będę cię prosić do tańca. Szkoda twojej długiej sukienki — dodał przyjaźnie, niemal czarująco.
— Przesadzasz.
— Nie pamiętasz swoich obolałych stóp, gdy raz poprosiłem cię do tańca?
— W namiocie, niedaleko po tym, jak Ron zniknął — mruknęła potwierdzająco. Wspomnienia wywołały łzy wzruszenia, ale kilka razy mrugnęła i wszystko wróciło na swoje miejsce, do mglistych wspomnień, których nie chciała dotykać. Harry zauważył to, myśląc, czy ma to kulturalnie przemilczeć, czy zareagować. Po chwili wahania przytulił ją mocno do siebie.
— Cieszę się, że wróciłaś... Niedługo wszystko będzie tak, jak dawniej.
Hermiona zacisnęła usta i wzięła głęboki oddech, wdychając silną woń perfum, którą Harry spryskał sobie szyję. Przytaknęła, okłamując go z bezsilności. Odsunęli się od siebie, a Harry był uśmiechnięty od ucha do ucha, jakby już dostał to, czego chciał.
— Szkoda, że Ron nie zobaczy tego wszystkiego. Postarałaś się. Zorganizować to wszystko w miesiąc, bez niczyjej pomocy...
— Dlaczego?
— Nie przyjdzie. Nie był w stanie, ale kazał cię pozdrowić — powiedział Harry, poprawiając mankiet koszuli, tym samym przyznając się do kłamstwa.
Hermiona uśmiechnęła się blado i odeszła od Harry'ego, tłumacząc się dużą ilością pracy.
Jej czarna suknia muskała podłogę Wielkiej Sali. Delikatny materiał zginał się skromnie przy najmniejszych ruchach. Wielu mężczyzn żałowało, mimo gorzkich w smutek okoliczności, iż długa suknia nie jest ozdobiona wycięciem, które zaczynałoby się w połowie uda, a kończyło na bujnej wyobraźni.
Malfoy nie zaliczał się do grupy typowych mężczyzn. Przyglądał się Hermionie bez wątpliwości, lecz jej wygląd nie stawał na czele powodów jego żarliwych spojrzeń.
Podeszła do bufetu, wybrała wino, a Draco ignorancję. Widział z daleka, jak Blaise zbliża się do niego. Udał, że go nie zauważył, choć rzeczywistość na to nie pozwalała. Postanowił także zabić jedno z pragnień i pójść po wino.
— Dobry wieczór — szepnął tuż obok. W sali huczało od rozmów i cichej muzyki, ale Hermiona jakimś cudem to usłyszała. Przekręciła głowę w jego stronę, prawie rozlewając wino ze zdziwienia.
— Malfoy... — Złapała się za serce, bijące na alarm przez jego obecność. — Skradasz się.
— Nieprawda. — Kłamstwo. — Skradałbym się, gdybym wiedział, że to ty. Po prostu jesteś strachliwa.
— Myślałam, że twoje mniemanie o mnie się choć trochę zmieniło od czasów przedwojennych — odparła, patrząc na niego obojętnie. W duchu czuła zwycięstwo. Malfoy zacisnął mocno szczękę.
— Vice versa.
— Moje myśli o tobie? Zmieniły się diametralnie...
— Po czym zaskakująco zniknęły? — zapytał kpiąco. Hermiona zastygła w jednej pozycji. Palce, muskające brzeg kieliszka kulistymi ruchami, także się zatrzymały.
— Masz do mnie żal? Pożegnałam się z tobą w najdogodniejszym momencie. Kiedyś i tak by do tego doszło. Lepiej wcześniej niż później. Mniej bólu — mówiła spokojnie, dobierając słowa z harmonijną gracją. Spojrzała mu w oczy i na moment przepadła w szarej stali, stwierdzając jednomyślnie, że ból jest mniejszy, aczkolwiek jednostajny. Każdy moment, kiedy ich oczy się spotykały, był momentem, w którym żałowała pożegnania.
— Minął miesiąc od twojego pożegnania. Cichy miesiąc, Granger. Nawet nie powiedziałaś, czy twoi rodzice...
— Malfoy, proszę, nie teraz — jęknęła rozpaczliwie. Opróżniła kieliszek i zostawiła go na stole.
— A kiedy?
Nie odpowiedziała, przygryzając kusząco usta.
— Wielu ludzi się żegna. Potem wita — dodał.
Hermiona odwróciła wzrok od jego oczu. Mówił z narcystyczną pewnością siebie, z miękkim głosem i wyczuwalną szczerością.
— Właśnie, Malfoy... Muszę iść — odrzekła, zafascynowana jego słowami. — Idę do Rona. Nie przyszedł, ale co mi szkodzi z nim teraz porozmawiać?
Malfoy nie odpowiedział, z jego miny nic nie dało się wyczytać.
— Tylko co z... — Spojrzała na swoje notatki.
— Daj mi to — mruknął i wyjął jej z rąk pergaminy. Wyczarował niewerbalnie pióro w sekundę i napisał schludnie (powstydziła się swoich pośpiesznych notatek, widocznych pod jego pismem)...
Longbottom!
Longbottom!
Malfoy wyrzucił pergamin i rozpoczął na czystym:
Neville! Jest chaos w organizacji. Mógłbyś mi pomóc? Instrukcje masz poniżej.
Hermiona
Draco pstryknął palcami, a notatnik zniknął. Hermiona nie wiedziała, jak to skomentować. Kiedyś było dla niej nie do pomyślenia, by zrzucić na kogoś swoje obowiązki. W tej chwili wolała iść i porozmawiać z niedawno odzyskanym przyjacielem. Chciała zrobić to, co powinna, a nie do czego była zobowiązana.
— Chciałaś porozmawiać z Weasleyem — zauważył, kiedy dłuższy czas stała w milczeniu, przyglądając się mu z nieodgadnionym wyrazem twarzy i analizując to, co miało kiedyś między nimi miejsce.
— Dlaczego Neville?
— Tylko on się nie zorientuje, że pismo nie należy do ciebie. A sama nie miałabyś tyle odwagi, by to napisać.
Zacisnęła usta z irytacji i ominęła go.
W połowie sali odwróciła się, zwalniając. Malfoy stał w tym samym miejscu, odwrócony do niej plecami. Gdyby ją zatrzymał albo chociaż odwrócił się za nią, wiedziałaby, że nie każde pożegnanie kończy pewną historię.
Ale Malfoy odezwał się dopiero po miesiącu, nie okazując wcześniej zainteresowania, wypychając ją bez mrugnięcia okiem do kogoś innego. Zrezygnował bez walki po tylu dniach milczenia.
Myślała o Malfoyu, wychodząc z sali, ale kiedy przekroczyła jej próg, zniknęła w niej ostatnia resztka cierpliwości.
20:07
— Nie musisz iść... Po prostu nie wyobrażałam sobie, że dzisiaj cię nie zobaczę — powiedziała ze smutnym uśmiechem.
— Widzieliśmy się na zajęciach — zauważył Ron zdziwiony. W jego oczach na tle martwej tęczówki zatlił się błysk. Zniknął w momencie, gdy przestał mówić. Hermiona westchnęła, wstając z fotela.
— To nie to samo... Sama zorganizowałam Bal dla Ofiar Poległych i chciałam cię na nim zobaczyć.
— Ty mogłaś zniknąć na miesiąc, a ja nie mogę zniknąć na jeden wieczór? — warknął, ale wypowiedział te słowa w złości i Hermiona to zrozumiała. Dłuższą chwilę milczała, aż policzki Rona nie poróżowiały.
— Dobrze wiesz, że to nie to samo — szepnęła. Nie oczekiwała przeprosin, bo Ron na coś takiego, by się nie zdobył. Sięgnęła po jego rękę. — Żałoba zostawiona samotności będzie zawsze niepogodzona.
— Jestem beznadziejny. — Ścisnął jej rękę. Hermiona poczuła jak spocone i drżące ma dłonie.
— Nie mów tak — zaprzeczyła ostro, kręcąc głową. Ron trzymał kurczowo jej dłoń, a ona musiała już iść na bal. Drugą dłonią, spokojnie, rozdzieliła ich. — Muszę iść, Ron.
— To dobrze. — Spuścił wzrok na podłogę. Hermiona skleiła jeszcze kilka pociesznych słów — wcześniej dogłębnie przemyślanych, ale wypowiedziane na głos drżały. Zasępiła się i wypaliła słowa pożegnania i wyszła.
Bursztynowe oczy zrobiły się szklane. Hermiona parła prosto przed siebie, nim wybuchła płaczem. Zatrzymała się i zaparła o parapet. Łzy spadły bezgłośnie na podłogę, lecz ich echo, mimo że było to niemożliwe, zahuczało Hermionie w głowie niczym od wina.
Odzyskała wybaczenie przyjaciół, kiedy wróciła, ale, mimo że podczas renowacji Hogwartu wszystko zdawało się układać, każdy z osobna przechodził żałobę. Ukrywanie żalu, samotne spacery na cmentarz, wszystko zatrzymane w milczeniu. Bal dla Ofiar Poległych miał być czymś więcej niż żałobną mową. Miał stać się wspólnym upamiętnieniem, bez samotności i niedopowiedzeń.
Ron nie rozumiał tego rodzaju pocieszenia, wybierając stare obyczaje. Inni przychodzili dla wina, ale większość gości pogrążała się we wspólnym smutku, który okazywał się znośniejszy, niż ten przechodzony w samotności.
Ocierając nos i łzy, przypomniała sobie zadowolenie Harry’ego, gdy zgodziła się z jego słowami, że wszystko będzie wkrótce tak, jak dawniej. Nie potrafiła Ronowi pomóc, a Ron nie potrafił jej do końca wybaczyć zniknięcia z Malfoyem, nie był wyrozumiały, nawet jeśli głównym wątkiem byli jej rodzice.
Widziała w oczach Rona, że wszystko ma się zmienić. Z przerażenia nie mogła odegnać płaczu. Została sama. Całkiem sama.
20:19
— Hermiona, wszystko idzie zgodnie z planem!... Coś się stało? — Entuzjazm Neville'a opadł, gdy przyjrzał się jej dokładnie. Pokręciła głową z uśmiechem i zagadała go pytaniami o przebieg balu. Wszystko na pierwszy rzut wydawało się idealne. Ludzie uśmiechali się, jedli, pili wino. Wspominali.
Neville opowiedział o małych niedociągnięciach, które za swoją inicjatywą opanował, np. przeniósł George'a Weasleya do innego stolika, gdzie siedział Harry i inni młodsi znajomi z Gryffindoru. Przyporządkowanie George'a do ludzi o tym samym wieku było złym pomysłem, bo George otwierał się przy rówieśnikach tylko na następne kieliszki wina. Natomiast Neville wrzucił go do towarzystwa, z którym mógł pożartować nawet w tak okrojonej chwili.
— Jestem ci wdzięczna — powiedziała Hermiona, odbierając od niego pergaminy z notatkami. — Dołącz do innych. Teraz już sobie poradzę.
— Na pewno? — przyjrzał się Hermionie z nieukrywaną troską. Nie zapomniał, że jeszcze kilka minut temu oczy miała napuchnięte od płaczu.
— Neville! — zawołał go Harry, machając nawołująco dłonią. Miał podejść do stolika, do całego stada Gryfonów.
— Idź. — Uśmiechnęła się i popchnęła go w stronę całej bandy. — Dam radę.
Neville niechętnie odszedł, choć siadając przy stoliku, odzyskał rezon.
Hermiona przewertowała wszystkie kartki i zrozumiała, że wszystko, co miała w planie, zostało zrobione na całą noc. Odeszła na bok, by nie rzucać się w oczy. Stojąc na środku sali w samotności, rozglądając się trochę bezradnie, przykuwała uwagę.
Prując do przodu, ludziom wydawało się, że mam cel. Nie mogli za mną nadążyć, a ja chciałam jednego: uciec od nich.
— Ojej, przepraszam! — krzyknęła Hermiona, kiedy nadepnęła na czyjąś suknię. Uśmiechnęła się przepraszająco, po czym podniosła wzrok i zamarła.
— Szukałam cię.
Hermiona kiwnęła głową nie wiadomo po co.
— Nie sądziłam, że przyjdziesz — wyznała Hermiona. Na twarzy Ginny przeszedł sardoniczny uśmiech. Hermiona dodała, by przerwać dotkliwe milczenie:
— Mam nadzieję, że dobrze się bawisz. Albo czujesz. Motyw przewodni nie jest zbyt rozrywkowy.
— Byłoby lepiej, gdybym nie szukała cię przez cały wieczór. I gdybyś odpowiadała na moje listy. Wolałam TO wyjaśnić w cztery oczy, niż trudzić się rozpoczynaniem kłótni w liście, który zmieniłby się w monolog.
— Przygotowanie balu i nauka na siódmym roku zabrały mi cały wolny czas.
— To głupia wymówka — odpowiedziała Ginny. Hermiona kiwnęła potwierdzająco głową z kamienną miną. Wciągnęła powietrze i wypuściła je ze świstem. Miała już odpowiedzieć, gdyby nie liścik, jaki zmaterializował się kilka centymetrów przed jej twarzą.
Problemy w kuchni, szybko.
— Przełóżmy to, Ginny, muszę lecieć — odrzekła spiesznie, a malujące się przed jej oczami obrazy, jak spalona kuchnia i martwe skrzaty, zawirowały Hermionie w głowie. Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem odeszła.
Ginny coś odpowiedziała, ale Hermiona nie usłyszała, jak Ginny ze smutkiem mówi:
— Leć. Ja tutaj poczekam na twoją kolejną wymówkę.
Hermiona wybiegła z sali, nie usłyszała nawet nawoływań. Po mijających ją sekundach poczuła rękę na biodrze, która brutalnie ją obróciła w swoim kierunku.
— Malfoy... — szepnęła zdziwiona. Odsunęła się od jego dotyku. — Nie mam czasu.
Chciała się na powrót obrócić, nim Draco odparł z szelmowskim uśmiechem:
— Myślałem, że się domyślisz. Konspiracyjne liściki to moja specjalność.
Przymknęła oczy i przetarła twarz, by zatrzymać stresującą i nieistniejącą wizję jednocześnie.
— Załatwiona własną bronią — zakpił.
— To twoja broń.
— Nie użyłem pergaminu, by sobie ułatwić życie. Tylko tobie.
— Tylko mi? — zaprotestowała.
— Tylko ty — odparł ciszej, a Hermionie zaczęło się trudniej oddychać. Patrzył na nią, uśmiechając się w ten charakterystyczny sardoniczny sposób i mówiąc dziwnie kojarzące się rzeczy.
— O nic cię nie prosiłam. Musiałeś mieć w tym swój interes, by mi pomóc.
Jej słowa nie zrobiły na nim wrażenia.
— Jedno łączy się z drugim.
— Skończmy z tymi szyframi. Muszę wracać na salę — powiedziała słabo, bo wizja powrotu była nierealna. Znowu wpadnie na Ginny lub Neville'a i zaczną się pytania. Jedno po drugim, bez końca.
— Musisz? Longbottom poradził sobie z moją drobną pomocą ze wszystkim.
— Pomogłeś mu? Nic mi nie powiedział... — Wytrzeszczyła oczy. Nie bardzo mu wierzyła. Tylko jaki miał interes w tym, by kłamać? Potrafił doskonale kłamać, choć nie była pewna, czy potrafi to robić prosto w jej oczy. W oka mgnieniu zrozumiała, że to nie jest niepewność, a nadzieja.
— Namówiłem go. ZRESZTĄ, od razu się zgodził — prychnął.
— Dlaczego mu pomogłeś? — Hermiona przekrzywiła głowę, a jej ręce opadły wzdłuż ciała.
— Może kiedyś ci powiem. Tymczasem — zaoferował jej swoje ramię — zapraszam na spacer po Błoniach.
— Malfoy, to wszystko jest szalone — szepnęła. Nie odpowiedział, czekając. Kiedy przyjęła jego ramię, przeszli obok Wielkiej Sali, która była wypełniona światłem. Hermiona obejrzała się przez ramię na swój bal, nim pochłonął ją mrok.
3:00
— Nikogo już nie ma — szepnęła. — Nie możemy, ktoś nas usłyszy.
— Jak organizator nas nakryje, to pewnie się wkurzy — odparł z udawanym strachem. Hermiona zmrużyła oczy i pozwoliła się zaciągnąć do Wielkiej Sali. Malfoy machnięciem różdżki zapalił pochodnie. Mrok rozjaśnił się półgębkiem, Hermiona musiała poczekać, aż jej wzrok się przyzwyczai do półcienia.
— Tylko jeden taniec — zapewnił ją. W tle zagrało pianino.
— Kiedy stałeś się taki romantyczny?
— Masz na myśli: pijany?
Parsknęła i pozwoliła mu prowadzić. Malfoy był dobrym tancerzem, nie musiała mu tego mówić, jego pewność siebie i tak już nie miała końca.
— Mam nadzieję, że wszyscy dobrze się bawili — mruknęła, widząc brudne kieliszki i resztki jedzenia na stołach. Wszystko było puste, a mimo to podczas tańca niczego jej nie brakowało.
— Ja tak — odparł z szelmowskim uśmiechem.
— W moim towarzystwie nie można się nudzić — wzruszyła nieskromnie ramionami.
— Nudzić na pewno nie. Ale gdybym ci policzył te liczne chwile w Australii...
— Musimy t e r a z poruszać ten temat? — zapytała ostro. Zatrzymała się w miejscu i napięła jak struna. Malfoy tańczył dalej, trzymając kurczowo jej dłoń i biodro.
— Odzyskali pamięć?
— Czemu wszystko chcesz popsuć? Było dobrze. Ten jeden raz było dobrze, Malfoy. — Hermiona wyrwała się z jego uścisku i wyszła z sali; muzyka ucichła. Po chwili jej kroki także zaczęły milknąć. Draco nie wiedział, że można tonąć w ciszy, takiej ciszy.
Usiadł na byle jakim krześle, przy byle jakim stole. Nie czuł smutku i wyrzutów sumienia, ale radości też w tym nie było. Właściwie to mógł się zamknąć i tańczyć dalej. Powiedzieć, że ładnie wygląda i podziękować za miło spędzony czas.
Parsknął śmiechem.
Nie mógł sobie tego wyobrazić. Granger pewnie też by nie umiała.
Ja...
OdpowiedzUsuńnie jestem w stanie napisać żadnego rosądnego komentarzu.
Rozwaliłaś system, wiesz?
Końcówka była magiczna choć zakończenie nie do końca takie bajkowe ;)
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział :D
Buziaki,
HH
Dzień dobry wieczór!
UsuńRozwaliłam system. Nie... jak to sobie mówię, to brzmi nieprawdopodobnie. :D
Do następnego!
Dobra, przeczytałam, osłupiałam i ja się Ciebie, Salvio kochana pytam, co tu się wyrabia? Mam więcej pytań niż odpowiedzi... Ale po kolei:
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wróciłaś z drugą częścią historii. Nawet nie wiesz jak się jaram z tego powodu. Az miałam ochotę krzyknąć z radości, a musisz wiedzieć, że bardzo rzadko okazuję jakiekolwiek emocje. Także możesz czuć się wyróżniona :D
Najpierw przeczytałam informację od Ciebie i od razu zdziwko, o co chodzi, ale myślę sobie "ok, przeczytam i może zrozumiem" Nie no żart. Z wielką radością wzięłam się za czytanie no i... tu zaczęły się schody.
Początek od razu mnie zaintrygował. Harry dziękujący Hermionie, której NIE MA w sali. Od razu pytanie w głowie "Gdzie się ona podziała?!" Pełna nadziei czytałam dalej.
Potem rozmowa Hermiony z Harrym i wspomnienie tańca z namiotu. Aż się łezka w oku zakręciła. Eh jestem chyba zbyt emocjonalna. Oczywiście w tym fragmencie zwyciężyła rozmowa z blondasem. Wiesz, że lubię ich dialogi w Twoim wykonaniu. Draco jest tutaj taki jaki powinien być. Bezczelny, ale przy okazji mega intrygujący *.*
Rozmowa z Ronem jakoś nie przypadła mi do gustu (tak, nie lubię gościa). Było mi bardzo szkoda zapłakanej Hermiony.
W sumie cieszę się, że Neville wszystko ogarnął. On jako jedyny ma umiejętność działania pod presją, a przynajmniej ja mam takie wrażenie.
Ok końcowy fragment będzie mi się śnił po nocach. Już to czuję. To było takie tajemnicze, a końcowe zdania totalnie wbiły mnie w fotel.
Zapewne mój komentarz jest chaotyczny, zapewne momentami bredzę jak naćpana, ale wybacz, to z emocji. Liczyłam, że coś się wyjaśni, ale mam jeszcze więcej pytań!
Napisałabym co u mnie, ale muszę ochłonąć, dlatego czekam na dalszy ciąg i życzę weny!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
PS. Drugi rozdział Last Minute Love melduje się na pokładzie :)
Dzień dobry wieczór, Arcanum. Znowu się spotykamy. ;)
UsuńMuszę zacząć komciak od tego, że... matko! Bardzo mi miło, że czekałaś na rozdział. I pisałaś na chacie Katalogu. Jak to zobaczyłam, to od razu zaczęłam się jarać! Ktoś czeka, wow! Ktoś mnie polecił, wow! Dziękuję! Wywołałaś falę pozytywnych emocji, bo pamiętam, że miałam wtedy gorszy dzień.
Rozmowa z Ronem też nie jest moim faworytem. Ron to za trudna do odwzorowania postać jak na moje możliwości.
Twój komentarz nie jest chaotyczny, a bardzo czytelny. (Lub ja mam równie chaotyczny tok myślenia. Z dwojga złego, wszystko jest w porządku). Dziękuję Ci za ten cudowny komciak i tyle weny.
PS Zaczęłam już czytać drugi rozdział. Spodziewaj się w najbliższym czasie mojej recenzji!
Do następnego!
Ty już śpisz (albo jeszcze się uczysz), więc ja mogę na spokojnie skomentować sobie ten rozdział. Powrót w wielkim stylu - pierwszy rozdział (albo prolog?) tomu drugiego wyszedł lepiej niż świetnie, co pokazują powyższe pozytywne komentarze. Ja - ja uwielbiam ten rozdział całą sobą. Od początku do końca przemyślany, wszystko jest spójne i cały pomysł pomieszania kolejności wydarzeń, które mimo to, łączą się we wspaniałą całość... wyszło ci to naprawdę świetnie i zdecydowanie możesz być z siebie dumna. Przede wszystkim musiałaś sobie zaplanować jak przedstawisz poszczególne godziny, miejsca akcji, zachowania bohaterów, bo nie jest łatwe takie przeskakiwanie, a Tobie się to udało! I to jak świetnie udało. To pierwsze.
OdpowiedzUsuńDrugie... Bohaterowie Renowacji! Wiesz jak bardzo uwielbiam Twoją Hermioną, Neville'a, o Draco chyba nawet nie muszę już mówić, bo to chyba całkiem naturalne... Od początku potrafiłaś stworzyć, podczas czytania, taki piękny klimat i sama nie potrafię go do końca określić. Rozmowa z Harrym... brakowało mi tego i tak bardzo się cieszę, że w tym rozdziale się pojawiła. Harry to jednak Harry, jest cudowną postacią i rozpływam się, pisząc o nim. Dobry przyjaciel, czasem trochę zagubiony, ale nadal to dobry przyjaciel. Ron, Ron, Ron... Rozmowa z nim też mi się bardzo podobała. Było trochę smutno, ale takie klimaty nawet mi odpowiadają. Bo przecież to bal dla ofiar poległych, w takich chwilach zawsze jest smutno. A smutek zawsze lepiej dzielić z drugą osobą, jest jakoś później lżej.
Neville - kolejna dobra osoba. Hermiona ma wokół siebie naprawdę dużo dobrych ludzi, szczęściara. Mogła na niego liczyć, pomógł jej, kiedy sama sobie nie do końca radziła.
I na koniec zostawiłam sobie Malfoya, bo podobno najlepsze zostawia się na sam koniec. Ich rozmowy w tym rozdziale są tak hipnotyzujące, tak... w pewnym stopniu urocze; czuć, że między nimi jest ta piękna chemia, że coś między nimi się dzieje. Ulubiony fragment? Musiałabym wkleić ich wszystkie dialogi. Ale ten najukochańszy jest jeden.
— Tylko mi? — zaprotestowała.
— Tylko ty.
Ajajaj, rozpływam się.
Spędzili razem noc, jakkolwiek to brzmi, naprawdę ją razem spędzili. Ostatni taniec i ostatnia rozmowa, pytanie Draco, którym zburzył wyjątkową atmosferę. Sama jestem ciekawa o co chodzi z rodzicami Hermiony, ale coś chyba poszło nie tak, skoro nie chce o tym rozmawiać... Mam nadzieję, że szybko to się wyjaśni. :<
Czekam na kolejny rozdział! Chęci i czasu, bo to najważniejsze.
M.
Dzień dobry wieczór, salviom. Dawno się tutaj nie widziałyśmy, co? :)
UsuńDługość Twojego komentarza mnie trochę przerasta... Niemniej, dam radę. Inaczej, zresztą, (gdybym ci nie odpisała na komentarz), straciłabym życie. Albo rękę. Chociaż prawdopodobniej nogę. Drugą nogę byś mi przykuła do biurka, żebym pisała kolejne rozdziały. :)
Cieszę się z Twoich słów. Mam nadzieję, że nie wyolbrzymiasz, bo naprawdę zrobiło mi się miło... Zwłaszcza pomysł z przeskakiwaniem godzin i miejsc akcji. Nie byłam do tego przekonana, bo mogło wyjść nieprzejrzyście, a tego nie pragnęłam za żadne skarby.
Och, bohaterowie. Wolę się o nich nie wypowiadać, bo zabrakłoby mi znaków. :)
No, dobra, wspomnę tylko o Ronie. Wiem, że scena, gdzie Hermiona wybucha płaczem jest trochę typowa, ale... wiecie, no. Wszystko niedługo ma się zmienić, a Hermiona jeszcze tego nie dostrzegła. Poczuła się przytłoczona, itp. Nieważne! Stop z gadaniem!
Neville to dla mnie dobra dusza, a jednocześnie bohater widmo. Nie potrafię go określić... Duch stróż?
Fragment, który podałaś wyszedł tak spontanicznie i pasuje mi do typowego romansu (takiego sparksowego), że trochę mi głupio. Chociaż, kogo to obchodzi. Też lubię ten fragment! :D
Oj, ty wiesz, co się wydarzyło. Nie udawaj! Wszystko Ci zdradziłam, ja głupia... Do następnego! :)
Prolog jest świetny - złoto i diamenty.
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze mogę napisać ponieważ dziewczyny wyżej pięknie się wypowiedziały.
Dodam tylko że już czekam na pierwszy rozdział. Oby pojawił się jak najszybciej!
Weny,
MJ
Dzień dobry wieczór!
UsuńDziękuję, haha. I dziewczynom na górze też dziękuję... Do następnego! :)
Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo brakowało mi tego opowiadania. Potrafisz najzwyklejsze sytuacje zmienić w coś niesamowitego. Po prostu brakuje mi słów, na opisanie tych wszystkich emocji...
OdpowiedzUsuńPisz, pisz i jeszcze raz pisz, bo cudownie ci to wychodzi.
Czekam, jak zawsze, z niecierpliwością
Pozdrawiam
Lilith 💜
Dzień dobry wieczór!
UsuńTo, co mi piszesz, jest tak miłe... określę to tak: nawet nie wiedziałam, że tak brakowało mi tych komentarzy, od wszystkich. Ogromne wynagrodzenie za ciężką pracę. :)
Postaram się mniej zaniedbywać swoje opowiadanie.
Do następnego!
Z jakim cudeńkiem wracasz, Salvio ♥ Ten rozdział jest megamagiczny i megaklimatyczny. Ciekawy pomysł z tym niechronologicznym przedstawieniem wydarzeń. Jejku, ale zakochałam się w końcowej scenie. Jejku, jejku. Aż sama chcę tak, no. xD
OdpowiedzUsuńNo i tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Już mnie rozsadza z ciekawości, mam nadzieję, że nie każesz nam czekać bardzo długo na kontynuację.
I standardowo - co u Ciebie? Mnie pochłania powoli szkoła, ale wystartowałam całkiem nieźle. No i kupiłam 11 książek. Niebo. Szkoda, że czasu tak mało.
Do następnego! ♥
Dzień dobry wieczór!
UsuńCudeńko czy nie, krótkie wyszło. Nieproporcjonalny do czasu czekania, niestety. Przynajmniej wyszło coś mniej banalnego, jeśli chodzi właśnie o niechronologiczne przedstawienie. Ech.
Też bym tak chciała, ale takie rzeczy to tylko w magicznym świecie. :I
Postaram się w końcu odpowiedzieć na kilka pytań w następnym rozdziale. Żeby miło się zrobiło.
U mnie pojawia się jesienna chandra i jakieś tam problemy, ale próbuję podchodzić do wszystkiego pozytywnie. Mnie też pochłania szkoła, ale z tego jestem nawet zadowolona, bo W KOŃCU uczę się rzeczy, które mnie interesują!
Do następnego!
kiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału?
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia. Czekam na wenę! Ale zaczyna się teraz długi weekend, więc... kto wie? :)
UsuńBosko, bosko, bosko
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie, jestem szczęśliwa, że udało mi się go wyszukać i przeczytać całe.
Czekam na kolejny rozdział
pozdrawiam